U nas dziś słonko świeciło prawie cały dzień!!! CUuuuuDOWNIE!!!
Uwielbiam takie wczesno-wiosenne słońce! Rewelacja! Aż życ się człowiekowi chce i śpiewac.
Ja chyba na baterie słoneczne jestem bo od rana skaczę, cieszę się, podśpiewuję ku udręce sąsiadów...
Tak się naładowałam jak mi słonko w tyłek zaświeciło zaraz z rana , że celebrując niedzielę jak to robią wszystkie nowoczesne rodziny, zaciągnęłam Lubego na zakupy. Mimo , że nienawidzę kupowac ciuchów, musiałam. A jak mus to mus, więc przeciągłam go po największym Domu Handlowym na Słowacji, nakupiłam koszule, garnitury i nowe skarpetki. Przecież po to są nowe, co by starych nie trzeba cerowac.
A potem zmuszona byłam i sobie coś kupic.
Luby wiedząc, że nienawidzę kupowac ciuchów, że to dla mnie mordęga między tymi wieszakami, w tych przymierzalniach, uciekł do kina. A ja sama samusienka ruszyłam do walki.
Bo ja naprawdę nie nawidze ciuchó kupowac. Dręczą mnie pytania tych sprzedawczyń czy rozmiarek dobry, czy kolorek pasuje. Nie żebym pomocą gardziła, ale najchętniej to chodziłabym w jednych dżinsach całe życie.
Ja wbrew pozorom uwielbiam ciuchy. Tylko sklepy mnie przerażają. Kupowac tych ciuchów nie lubię. Same w sobie je kocham.
Wpadłam więc do trzech sklepów:
1. Eleganckie - do pracy. Kupiłam parę koszul, kostium piękny i spudnicę jakąś.
2. Zwykłe - po pracy. Nowe dżinsy, jakąś bluzkę, swetr i śliczną czerwoną kurtkę skórzaną.
3. Bielizna - na szybko trzy jakieś tam zestawy. Dobrze że się mi majtki nie drą tak szybko jak Lubemu skarpetki.
I obkupiona byłam. Patrzę na zegarek 45 minut. Może to nie rekord ale i tak nieźle.
I co teraz. Luby jeszcze przynajmniej godzinę w kinie a ja co? Mam siedziec na ławce i czekac.
Postanowiłam iśc na kawę. Usadowiłam się wygodnie, zamówiłam ulubioną z mlekiem, zapaliłam papierosa i siedzę.
I mnie szlag o mało nie trafił. Bo ja mam słabośc. I się przyznac mogę bez bicia. Ja kochac buty i torebki. Kochac miłością ogromną.
A kawiarnia obok sklepu z ooooogromną ilością tych moich słabości. I siedzę i się zastanawiam. Jak wejdę to bez butów nie wyjdę. Jak nie wejdę to będę musiała sobie popielniczkę do gardła wsadzic, żeby mnie chociaż pogotowie spod tego sklepu zabrało. Dobrowaolnie nie pójdę.
Jak wrócę z kolejną parą butów i co gorsza torebką to mnie Luby z domu wywali, bo w szafach już nie ma na nie miejsca. A jak mnie wywali, to problem niewielki, tylko gdzie i w co ja spakuję te moje torebki, torebeczki, buciki, pantofelki, szpileczki...
Noooo.... muszę kupic chociaż jakąś reklamówkę żeby miec się w co spakowac.
Weszłam.
Wyszłam dopiero po 1,5 godzinie, jak mnie Luby z telefonem ścignął.
Miałam nową reklamówkę. Nawet kilka.Kupiłam przecież trzy pary butów i dwie torebki.
No co? Zdecydowac się nie mogłam a przecież promocja była.
Lubego szlag trafił. Z czerwieniał cały, zzieleniał. Czekałam na niebieski kolor pleci, toby mi i do butów nowych i do torebki pasował.
W aucie jednak było ciemno. I cicho...
Nic nie poradzę że ja tak kocham te "dodatki". Choc nie wiem czemu to się dodatkami nazywa jak dla nie dodatkiem to są ciuchy do tych "dodatków".
Bo ja wszędzie torebkę kupic mogę. Miałby się Luby przyzwyczajic. Raz kupiłam torebkę w warzywniaku. taka ładna była. Odkupiłam od takiej pani co jak ja po ziemniaki poszła. Ale na ziemniaki mi starczyło.
Pees. Przepraszam za brak "ci" z kreską bo mi kreska nie działa.Laptop mi strajkuje i nie działa na na tym wielkim pudle nie działa c z kreską więc jes ci bez kreski. Czy jakoś tak...
Swoją drogą. Mam nadzieję, że ten laptop to nie dlatego, że jemu torby choc na mysz nie kupiłam.
Zobaczymy. Zaraz z rana idzie do doktora. Serwis mu pomoże na focha...
:)) Dobrze sprawić sobie przyjemność:)
OdpowiedzUsuńZ małych przyjemności to faceci rozumieją nowy śrubokręt, albo latarkę, albo haczyki na ryby... Ale żeby torebka???
OdpowiedzUsuńOch... ja ogólnie kocham zakupy!!!! Godzinami mogę chodzić po sklepach :) buty, ciuchy, wszystko!!! :)
OdpowiedzUsuńAle nie dziwię Ci się... też bym poszła do tych butów :)
A ja mam problem z głowy;-)))) Ja po prostu NIE UMIEM kupować ciuchów, butów, torebek nie noszę ma korzyść plecaka, w którym mieści mi się wszystko;-)))) I żeby nie było ....zakupy powyższe robi mi łaskawie córcia, gdy już nie może na mnie patrzeć;-))))
OdpowiedzUsuńMam wstret do zakupow i alergie na sklepy!! Jedynie zarcie lubie kupowac;)) a wiadomo z czym sie to wiaze;/
OdpowiedzUsuńCzarny(w)Pieprzu,
OdpowiedzUsuńdobrze... oj dobrze... :D
Nivejko,
mój doskonale rozumie wszelkie akcesoria samochodowe...
Mała Mi,
Sama sobie też się nie dziwię... :D Ja rozumiem tylko torebki, buty, torebki, buty i buty i torebki...
A-kular,
nie mam córki, ani syna a kot jeszcze swojej karty bankowej nie ma, więc sama muszę walczyc... Ale pożyczysz kiedyś córę?
Stradust,
ja nie lubię kupowac żarcia, bardzo mnie to męczy i tyję od samych zakupów... zresztą i tak kupuję zawsze za dużo, bo ja najwięcej to jem oczyma....
Ale jeśli jeszcze na ziemniaki wystarcza to przecież tragedii nie ma. A jak mi z szafy wypada to do pudeł i pod łóżko. A łóżko słusznych rozmiarów to i sześć pudeł weszło.
OdpowiedzUsuńJak na ziemniaki nie starczy to nie szkodzi. Ja i tak na diecie, a od ziemnikow i chleba wlosy wypadaja...
OdpowiedzUsuń