Cały weekend bawię się w dobrą gospodynię.
Przyjechali znajomi. Fajnie. W końcu ludzi zobaczę i po ludzku pogadam. A w każdym razie po polsku.
Tylko że nie przyjechali sami. Zabrali ze sobą potomstwo swoje.
Boże!!! Jak ja się cieszę, że jeszcze bezdzietna jestem. Łeb mi nawala od jakiś 38 godzin i kilkunastu minut. To wprost zadziwiające jak głośne i wysokie dźwięki mogą wydawac z siebie tak małe istoty.
Zawsze lubiłam dzieci. Ale kaczki, konie, mrówki i ptaszki też lubie. Ale w umiarze. Chyba to jednak znak, że instynkt macierzyński się jeszcze we mnie nie obudził. Chociaż ciocią dobrą jestem. Tylko że bawi mnie ta rola przez jakieś 5-10 godzin. Teraz szału dostaję.
Zamknęłam się w sypialni pod pretekstem BAAARDZO WAŻNEGO meila służbowego i łapię powietrze i ciszę garściami.
Ja już po 11 godzinach pękłam.
Rano o 5,25 obudziły mnie dwa szkraby z tekstem że one chcą Teletubisie. Skąd ja mam wytrzasnąc te potworki w śmiesznych strojach w środku nocy?
No skąd???
Czy już rozumne, choc małe istoty nie mogą pojąc że ciocia wczoraj do trzeciej nad ranem piła wino i słuchała z ich mamusią disko polo na You tube?
Myjąc zęby Luby spojrzal na mnie z nad swojej szczoteczki i plując pastą spytał czy chcę miec dzieci, już, teraz. Bo on mimo wieku chyba jeszcze nie czuję się odpowiedzialny.
Pewnie że jeszcze nie.
Może kiedyś... Jak coś złego zrobię i będę chciała odpokutowac, światu się przysłużyc. Może wtedy wychowam jakieś rozpieszczone potworki.
Dziś wybraliśmy się do sklepu. Ja głupia i naiwna myślałam że choc to trochę wymęczy te brzdące.
Po dwóch godzinach szykowania, ubierania, rozbierania, siusiania, znów ubierania wyruszyliśmy z domu. W sklepie to była porażka. Szał. Jak gremliny po polaniu wodą. Horror.
Wróciłam do domu bez zakupów po które się tak naprawdę wybraliśmy ale za to z kilogramami mamby, żelowych misi i jakiś batonów.
Padłam zmęczona na kanapę a one że chcą się bawic w berka. Między moim kwiatkami!!!
Najgorsze jest to, że mimo wsztstko lubię te dzieciaki. Mają w sobie jakiś urok i magię, Wywołują we mnie tęsknotę za dzieciństwem i beztroską.
Ciekawe jak wygląda życie ludzi mających sześcioro dzieci. Czy ktoś ich zaprasza w gości? Czysą na tyle odważni by wyruszyc w taką misje?
Najmłodszy gośc zażyczył sobie właśnie kisielu.
Luby pojedzie, kisiel kupi a mnie duuuużą butelkę wina. Jak ma mnie bolec głowa i jutro to chociaż z powodu kaca.
Ja tam lubię dzieci... Najbardziej jak śpią :)))
OdpowiedzUsuńNo to masz najazd Tatarow:)) Wspolczuje, moje dziecko zawsze wiedzialo, ze szalec mozna we wlasnym domu, u innych ludziow nalezy sie zachowywac przyzwoicie. Moze to bylo latwe, bo Potomek jest jedynakiem i nie mial wspolnika:))
OdpowiedzUsuńLubię dzieci :) Jeszcze mnie do tego stopnia nie zamęczyły, że mi się odwidziało :D Może to wina mojego 8 lat młodszego brata, z nim już tyle przeszłam, tyle wycia nasłuchałam, marudzenia, brudzenia, rozwalania, że jestem odporna :)
OdpowiedzUsuńJa lubię dzieci - na filmach i obrazkach i jak już śpią:)))))
OdpowiedzUsuńZ autopsji wiem, że dzieci są niezmordowane;-) Ja padałam na twarz, a one wciąż czujne, łowne i skoczne ...oraz żądne zabawy i przygód;-))
OdpowiedzUsuńAle sześcioro na raz??? No to szacun;-)))
oj...jednym słowem OJ ! ja po codziennych pięciu godzinach dziennie spędzonych w rozwrzeszczanym towarzystwie (w pracy) mam ogromną ochotę wspierać wszystkie kampanie antykoncepcyjne:) ale gdzieś tam w głębi serca.... czekam... aż się odważę:)na swoje...
OdpowiedzUsuńMogę jedynie poklepać Cię wirtualnie po ramieniu... powiedzieć "Współczuję" i "do dna ;D"!
OdpowiedzUsuńA jak dziś? żywa? :)
OdpowiedzUsuńEee, propaganda...;)
OdpowiedzUsuń