Philip Chesterfield
Niestety tak już jest że czasem nawet najbardziej błahe słowa potrafią zranić najmocniej.
Moja nieidealna natura doprowadza więc do szału nie tylko mnie ale i autorów tych czasem nieistotnych ale wypowiedzianych myśli. Nie wiem czemu tak mam. W żaden sposób nie wzruszają, nie poruszają, ba nawet nie obchodzą słowa mnie opinie obcych mi ludzi. Ale co do bliskich... no niestety często się czepiam. I często chyba wyolbrzymiam.
Jak www.Plotek robiąc z igły widły. A potem żałuję że się urażam i przepraszam ale i tak już kwiatami nie pachnie w powietrzu. Jakoś tak już nie idealnie się robi i każdy patrzy potem w fusy po herbacie, starając się wyczytać w nich jaki to teraz temat poruszyć (bo cisza gardło przecież wysusza).
Potem staram się obrażać. A to też mi nie wychodzi. Bo ja nie umiem się długo gniewać na tych co kocham, lubię, szanuję. Po prostu: szybko im zapominam. I nawet nie wiem czy to dobrze czy źle.
Dziś wybaczam i lecę do mojej miłości spełnionej.
W objęciach kochających ramion obejrzę film o niepełnionych miłościach...
No dobra przesadziłam: raczej jakieś bzdury z cyklu "zabili go i uciekł".
Ale to i tak bez różnicy. Ważne że potem z głową na piersi mojego Morfeusza (D.) zasnę snem rozmarzonym.
A mówili że bogowie nie istnieją - niewierni, mojego D. nie poznali ;)
Pozdrawiam gorąco i proszę o
;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz