czwartek, 13 stycznia 2011

pogodzenie

Byliśmy z Potomkiem na kontroli u pediatry. Okazało się że przyjęta przez nas strategia utuczenia mojego maleństwa działa.
Zawiesiliśmy więc topór wojenny z naszym refluksem i postaramy się z nim żyć. Mały miał dziś 3950 gram. Czyli wciągu 1,5 tygodnia przybrał całe 450, co ponoć jest sporym osiągnięciem. Podziałało odstawienie od i tak niechcianej piersi i przestawienia na butelkę. Książę dostaje więc albo matczyne, żmudnie odciągnięte, a następnie zagęszczone specjalnym proszkiem mleko, albo po prostu mleko antyrefluksowe sztuczne.
I teraz tuczymy pomału nasze maleństwo.
Jestem spokojniejsza.
W końcu mam pewność, że moje Kochanie jest najedzone i szczęśliwe.W końcu karmienie staje się dla nas przyjemnością.
Mogę spokojnie przytulić Małego do siebie i z uśmiechem go karmić. Jestem spokojna, bo mam pewność, że się naje i nie zwróci. Uwielbiam spoglądać w te śliczne oczka, wpatrujące się we mnie. Kocham tego zeza i świdrujące, rozbiegane spojrzenie.
W jakieś "mądrej" książce przeczytałam ostatnio, że takie trzytygodniowe maleństwo nie kocha, bo jeszcze nie potrafi. Że ponoć poznaje, jest przywiązane, ma potrzebę bezpieczeństwa...
Ale jak w to uwierzyć kiedy z ufnością zasypia mi w ramionach. Kiedy z chwilą kiedy policzkiem dotyka mojej skóry wzdycha i spokojnie zamyka oczka.
Uwielbiam tulić go w ramionach. Znika wtedy cały świat, wszyscy i wszystko. Jesteśmy tylko my... I mam ochotę z tej moje radości ścisnąć go z całych sił i nie wypuścić.
Jestem teraz na etapie tęsknoty za ciążą. Wtedy we mnie był bezpieczny. Dziś martwię się o każdy oddech, każde zakwilenie...
Dostaję bzika!!! Ale to ponoć minie z czasem... Chociaż wcale mi to nie przeszkadza...

3 komentarze:

  1. Rodzicielskie radości i smuteczki:)
    Powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciagle pamietam siebie taka "zbzikowana" to piekne uczucie wiec sie nim rozkoszuj do woli:))

    OdpowiedzUsuń
  3. no i się poryczałam...cię czytając... drugi raz.., bo pod wcześniejszym postem się nie odważyłam przyznać...
    wzruszyłaś mnie nieprzeciętnie tym dziecka kochaniem...aż się we mnie coś otwiera...

    OdpowiedzUsuń