niedziela, 25 września 2011

gdzie?

Udaje sama przed sobą, że jest dobrze. Ale nie jest.
Gdzieś się zgubiliśmy. Gdzieś po drodze do łazienki, łóżka, żucia się minęliśmy. Czemu?


sobota, 24 września 2011

rozmowa międzynarodowa

Potrzebowałam wczoraj trochę spokoju. Nacieszenia się sobą, nim, sobą przy nim, na nim, obok niego...
Więc wyciszyłam telefon. Pozornie wyciszyłam, bo sobie tylko "profil" zmieniłam na BAAAAAAAAAARDZO CICHY.
I zapomniałam dziś na normalny zmienić. Dlatego też zaspałam, dlatego też nic o bożym świecie nie wiedziałam. Od rana skrzynka mejlowa zawalona mejlami: DLACZEGO? CO DO CHOLERY? NIE ODZYWASZ SIĘ? POTRZEBUJĘ? DZWONIŁAM 5 RAZY!!! Było też SPADAJ! ale nie wiem od kogo...
Bo ja poczty głosowej to nie mam. Nie nagra się mi nikt, bo i tak nie odsłucham. Nie żebym nie wiedziała jak. Wiem nawet dobrze jak to cholerstwo działa...

Kilka(-naście) lat temu hitem stała się funkcja poczty głosowej i automatycznej sekretarki. Zapanował szał do tego stopnia, że trend ten wykorzystywać zaczęły w marketingu wielkie firmy. Pamiętam, że kupując coca cole i wysyłając kod spod nakrętki sms można było ustawić sobie jakąś gadżeciarką nagrywkę na poczcie głosowej.
Mój kolega postanowił uszczęśliwić mnie bez mojej wiedzy i takież to nagranie zastosował na mojej poczcie. Pomijam fakt, że wiele wysiłku i podchodów go to kosztowało, bo po pierwsze musiał mój telefon podstępem podebrać, po drugie aktywować pocztę też sam musiał. Ale biedaczek nie skarżył się, nawet na odwrót, dumny z siebie był jak pies co obszczekał pół wsi.
Zainstalował mi powitanie i zadowolony z siebie czekał na rozwój wydarzeń.
Pech chciał, że wieczoru kiedy jego niecny dowcip mógł zapanować, miałam "prywatkę", jak to się wtedy domówki nazywało, u znajomych. A że wieczór był piękny moja rodzina postanowiła urządzić sobie suto zakrapianego trunkami wysokoprocentowymi grilla. I nie był to zwykły sog 100% czy mleko półtłuste. Na grillu nie było mnie i mojej ówczesnej połówki więc postanowili uzupełnić braki i z zaproszeniem do nas zadzwonić. Na złość padła mi bateria w telefonie więc każde połączenie uwieńczone było tymże powitaniem:
(pijany, zachrypnięty głos)
"Dzieeeń dobryyy, bedzie rooozmowa mendzynarodowa, masz ochote to zostaf se fiadomość. Nara"

Należy zaznaczyć. że moja super "na czasie" z gadżetami obcykana rodzina nie bardzo wiedziała o egzystowaniu czegoś takiego jak poczta głosowa.
Dzwoni więc mama i po uzyskaniu połączenia, blednie na twarzy, co przy dawce alkoholu nie często się jej zdarza. Mamrota do telefonu cała w nerwach: -Kochanie, córusiu. Proszę pana bardzo, proszę dać mi córkę do telefonu.
piiii połączenie przerwano.
Widząc to moja rodzina postanowiła zareagować. W głowach ich powstał obraz obleśnego typa co to ukradł mi telefon, bądź co gorsz mnie pijaną jak bela leżącą gdzieś w rowie i czekającą tylko aż gościu z telefonu wykorzysta mnie niegodziwie.
Moja ciocia postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Twarda z niej babka więc dzwoni:
połączenie - Proszę NATYCHMIAST dać moją siostrzenicę. Jak pana znajdę to panu jaj pourywam. Proszę jej oddać telef... piiiii połączenie przerwane.
Nie nażarty więc wkurzył się mój wójek. Jak to można, że facet w telefonie jaja robi sobie z jego żony i co do K... Nędzy dzieje się ze mną.
Dzwoni więc on: Jak mi Hu... natychmiast nie dasz XXX to ci nogi z dupy powyrywam i do głowy przyprawię. Jak wpadnę to cię śmieciu w momencie nie będzie... piiiii połączenie przerwano.
Moja kuzynka która miała okazję parę razy poznać moich znajomych postanowiła użyć swojej siły perswazji: Cześć tu A..., wiesz kuzynka XXX. Daj mi ją na chwilę do telefonu. Nawet jak jest pijana, na chwilę tylko... piiii połączenie przerwano.
W między czasie ja, uzależniona od swojego telefonu i znużona nudną imprezą postanowiłam wrócić do domu. A tam od progu awantura. CO ja sobie myślę, jak tak można, chuchaj, masz szlaban...
Mojego Ówczesnego odesłano w trybie natychmiastowym do domu z zakazem wstępu i odebraniem prawa do jakichkolwiek wyjaśnień.
Nie miałam pojęcia o co im tak naprawdę chodzi, jaki facet, jaki alkohol?
Za karę wylądowałam w swoim pokoju z perspektywą długich lat niesprawiedliwego odsiadywania w nim swojego wyroku. Zdesperowana postanowiłam pożalić się koleżanką, więc w tym celu postanowiłam włączyć telefon. A tam wiadomości na poczcie głosowej. Skąd u licha? Ale odsłuchuję, a tam:

Kochanie, córusiu. Proszę pana bardzo, proszę dać mi córkę do telefonu.
piiii
Proszę NATYCHMIAST dać moją siostrzenicę. Jak pana znajdę to panu jaj pourywam. Proszę jej oddać telef... piiiii
Jak mi Hu... natychmiast nie dasz XXX to ci nogi z dupy powyrywam i do głowy przyprawię. Jak wpadnę to cię śmieciu w momencie nie będzie... piiiii
Cześć tu A..., wiesz kuzynka XXX. Daj mi ją na chwilę do telefonu. Nawet jak jest pijana, na chwilę tylko... piiii

Sprawa wyjaśniona. Od tego czasu poczty głosowej używać nie zamierzam, a rodzina rzadziej, a na pewno w sposób bardziej poprawny używa polszczyzny kiedy do mnie dzwoni.


piątek, 23 września 2011

srak na ptakał

Mój Potomny kończy dziś 9 miesięcy!!! Jako dumna mama i niewierna bloogerka muszę się pochwalić, że jest strasznie, ale to strasznie kochany, cudowny, słodki i ... (należy wpisać wszystkie słodkie przymiotniki znane każdej zakochanej w swoim dziecku matce). Sam już chodzi, ma pierwszego, długo wyczekiwanego zęba i zaskakuje mnie swoją złośliwością. ;)
Od paru dni jesteśmy już w naszym nowym domku. Przeprowadzka kosztowała nas sporo sił i nerwów (jak zawsze zresztą) ale w sumie miała i ma sporo pozytywnych stron. Dom jest większy i ładniejszy, a na pewno wygodniejszy. Jedyny minus - z okna w sypialni nie widać zamku. Ale za to mam okna dachowe. Mogę sobie zasypiając gwiazdy liczyć. Dziś obudziłam się i pierwsze co ujrzałam to odchody jakiegoś wyjątkowo wrednego ptaka na szybie. Nie wiem czy nam zazdrościł czegoś czy wyjątkowo celny był...
Czyli nam srak na ptekał (czyt. ptak na srał). :D
W dodatku w nocy śniły mi się jakieś głupoty, że Potomny wczołgał mi się pod kołdrę. Zbudziłam się w środku nocy i na jawie śniąc starałam się znaleźć go pod tą kołdrą co mi się oczywiście nie udało. Za to obudziłam Lubego który stwierdził, że ze mną coś nie do końca dobrego się dzieje. No cóż, stawa się.
Bycie matką w dodatku pracującą ze swoim dzieckiem pod pachą bywa dość absorbujące.
Przeszłam już przez etap "zmamienia" i zmieniłam swoją garderobę na bardziej kobiecą. Przeprowadzka miała swoje plusy też pod tym kątem, bo na strych powędrowały wszystkie namiotowe ciuchy. Zrobiłam też renament w bieliźnie i wywaliłam wszystkie spadochronowe majtochy i cyckonosze matek (jużnie)karmiących.
Czas najwyższy. Teraz przynajmniej nie będę się musiała obawiać że ktoś przez przypadek dojrzy mój ekwipunek spadochroniary amatorki.
Czas płynie...

Pozdrawiam i postaram się pisać częściej....

Może nawet znajdę bardziej ambitny temat. :)