sobota, 19 stycznia 2013

w gronie przedszkolaków

Gdzieś kiedyś zasłyszałam, że dzieci są jak pierdnięcie, toleruje się tylko swoje. Coś w tym o dziwo jest.
Przeżyłam dziś dzień w gronie kilku dorosłych i pięciorga dzieci w przedziale wiekowym 2-7. Czuję się starsza fizycznie o jakieś 10-15 lat i dziwnie zmęczona psychicznie, jakbym się cofnęła intelektualnie o jakieś 5-10-15.
Kiedy między piskami, krzykami, biegami, skakaniem, wrzeszczeniem, skomleniem, sikaniem, jęczeniem i innymi podbudowującymi czynnościami moich młodszych kompanów popołudnia, miałam krótkotrwałą możliwość pozbierania myśli, zaczęłam szczerze współczuć rodzicom posiadającym ilość dzieci przekraczającą sztuk 3.
Bo dajmy na to, że ma się 4.
Albo jeszcze więcej, np 5. To nie dość, że się posiada mały Meksyk w domu to jeszcze brak większych kontaktów z innymi jednostkami.
No bo kto zaprosi cię w gości z takim małym przedszkolem? I pomijam oczywiście kwestie transportu.

Cóż... pełen wrażeń dzień już za mną. Pora odpocząć. :)

wtorek, 15 stycznia 2013

z nowym rokiem

Nowy Rok przyniósł powiew nadziei.
Postanowiliśmy coś zrobić z naszym życiem. Z tym wszystkim co powstało nie tylko między nami ale i obok nas w ciągu ostatniego roku.
Ponoć najgorsza jest stagnacja, nie robienie niczego, godzenie się z nieodpowiadającą nam rzeczywistością. Dlatego postanowiliśmy zawalczyć po raz ostatni.
W pracy wieliśmy wolne do odwołania. Miesiąc, może dwa-trzy. Od pracy też postanowiliśmy odpocząć. Od "tej" pracy, żeby nie było :) Bo to co kochaliśmy też przestało nas bawić i dawać satysfakcje a co za tym idzie i efekty pieniężne. Może jak za tym zatęsknimy to znowu zacznie nam to sprawiać radość.
Wróciliśmy do Polski.
Próbujemy żyć życiem normalnych ludzi. Próbujemy stworzyć normalną rodzinę.

Efekty?
Zaczynamy się jakoś dogadywać.
Ja zaczynam wychodzić z mojego doła.
Ostatnio zaczęłam się nawet uśmiechać.

Pozytywne zaskoczenie  - mieszkanie z teściami pod jednym dachem nie jest wcale takie złe. Nawet nieźle nam to wychodzi. Zobaczymy jak będzie.
Smutne zaskoczenie - z rodziną Lubego jest mi lepiej niż z rodziną z mojej strony. No cóż, czasem już tak bywa.

Trzymajcie za nas kciuki.
Po raz pierwszy od dawna zaczynam wierzyć, że może się nam jeszcze udać.