piątek, 28 stycznia 2011

"smakowite" gadżety

Bycie matką zaskakuje mnie każdego dnia.
To jak bardzo zmienia się perspektywa, priorytety, upodobania.
Czasem sama nie poznaję siebie... na szczęście w większości jest to pozytywne zaskoczenie.
Chociaż ostatnie odkrycia "nowej mnie" nie wiem do których zaskoczeń zakwalifikować.
No bo wiem już że matka jest w stanie wiele zrobić dla swojego dziecka.
Nie chodzi tylko o codzienne "poświęcenia" (wciąż nie palę, nie piję, nie jem prawie wszystkiego itp) ale i przezwyciężanie swoich strachów i oporów. Chociaż te pierwsze to akurat na zdrowie mi wyjdą.
A o co mi heelou?
No bo Mały ma ostatnio katar.
A jak to przy katarze nos zapchany.
Niby nic wielkiego, ale mój Potomny mimo iż bestia dość inteligentna mi się zda, to jednak nie potrafię go nauczyć smarkania w chusteczkę, czy też nawet rękaw.
Ale pozbyć się świństwa z nosa trzeba.
Pytanie jak?
Sama pamiętam z dzieciństwa pomarańczową gruchę, którą mama bądź babcia wyciągały kozy, śpiki i inne niespodzianki z nosa.
Niestety bądź stety technika nie tyle co idzie do przodu co na pewno podlega przemianom.
Posłałam Lubego po pomarańczową gruchę do apteki (bo do czasu urodzin Potomka jakoś sobie bez niej radziliśmy Proszę Państwa) a ten wrócił z jakimś kabelkiem i zbiorniczkiem. Gruchy w aptece nie było, więc pani sprzedała mu to cacko.




Sprzęt niby prosty. Należy końcówkę A przystawić do dziurki w nosie dziecka, końcówkę C zaś w ustach rodziców(!)(znaczy jednego;) i należy ciągnąć do czasu aż w zbiorniczku B zbierze się śluz.
!!!
No więc trzeba było... Długo się zbieraliśmy, negocjowaliśmy kto powinien i kto ma większe uprawnienia (dziwnie, bo mimo iż nie chciałam to "wygrałam").
Dziś mogę dumnie(?) powiedzieć że stałam się mistrzynią w ciągnięciu przez glutociąg. Ale na szczęście małemu po woli przechodzi. :)
Ciekawe... ile matka jest w stanie zrobić dla dziecka. Pokonać obrzydzenie,wstręt... byle tylko śpików w nosie nie było... Ciekawe co jeszcze przede mną...
Ale dla ciekawych świata i kochających przeróżne gadżęty:




jest już nowa wersja: "glutociąga" podłączana do odkurzacza. Serio.
Trochę dziwne, ale ponoć robi furorę na rynku glutociągów i gruszek. Jeszcze się nie przekonałam do tego cacka, więc na razie pozostaniemy przy ubogiej wersji którą posiadamy.
A wy odciągalibyście swojemu dziecku katar odkurzaczem???



*zdjęcia znalezione w internecie

21 komentarzy:

  1. u nas pzetarg na obsluge 'glutociaga' wygral tatus, ja od 11 miesiecy nei moge sie przelamac, oficjalna wersja to 'slabe plucka' :-).
    wersja na odkurzacz odpada, bo coreczka boi sie halasu tej machiny. na poczatku uzywalismy Dr Bee (wuj gugle pokaze co i jak), teraz najzwyklejsza mala gruszka, tyle, ze technike opanowalismy do perfekcji. I woda morska w sprayu z puszki.
    zdrowia zycze

    OdpowiedzUsuń
  2. 'przetarg', oczywiscie

    OdpowiedzUsuń
  3. Siedze i mysle, co bylo przed glutociagiem? i jakos nie pamietam. Byc moze moje dziecko nie mialo w tym wieku kataru, urodzil sie w ostatnim dniu lutego, wiec prawdopodobnie mnie to doswiadczenie ominelo. Bo to jednak dosc traumatyczne jest, wiec powinnam pamietac. A pamietam za to dziecko zatkane kupa, ktora za nic nie moze sie wydostac:))) Boze o malo nie umarlam zanim babcia nie przybyla z osiecza i nie wystrugala kupy mydelkiem wycietym na zapalke:))
    Masz racje, matka wszystko moze zniesc, czasem sie przy tym rzyg trafi, ale zaraz potem do dziela:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomnialam napisac, ze jednak na odkurzacz bym sie nie zdecydowala. Balabym sie, ze wyciagne z dziecka nie tylko gluty ale i narzady potrzebne do zycia.

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany! Nie wiem, czy powinnam gratulować wygranej, ale podziwiam;-)
    Ja wyciągałam dzieciom niespodzianki z nosa, za pomocą zwykłej przedpotopowej gruchy;-(

    OdpowiedzUsuń
  6. panieno,
    moja technika też już coraz lepsza :) ja niestety nie byłam na tyle cwana i przetarg przegrałam. płuca od czasu jak rzuciłam fajki mam w lepszym stanie

    OdpowiedzUsuń
  7. Stardust,
    właśnie o te narządy się boję... wolę sama ssać... ;( przynajmniej mózgu mu nie wyciągnę... :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Akularnico,
    nie masz chyba czego żałować...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. A nie wystarczy położyć na brzuszku? Gruchy i inne takie urządzenia są bardzo nieprzyjemne...
    Moja koleżanka lekarka, zobaczyła kiedyś u mnie taką gruchę i strasznie się wnerwiła
    - Sama sobie to w nosa wsadź to zobaczysz jakie to fajne!
    Od tamtej pory nie stosowałam;)

    OdpowiedzUsuń
  11. a co zrobic, jak glodne, nos zapchany, a czekanie na brzuchu az katar splynie to ostatnia rzecz, o ktorej mysli latorosl...? ciezkie jest zycie matki niemowlaka!

    do powyzszych: sa jeszcze przystawki na odkurzacz centralny... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nivejko,
    wierz mi, byłabym strrrasznie szczęśliwa jeśli starczyłoby tylko na brzuszku układać i wodą psikać.
    Starałam się, czekałam, prawie modliłam aby samo wyszło ale niestety. Potrzeba było sporo wody by choćby "glutociągiem" wyciągnąć te kozy.

    OdpowiedzUsuń
  13. panieno,
    mój potomny to szału dostawał przez ten całkowicie zapchany nos... więc było ciężko, ale sytuacja opanowana. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jako świeżo upieczeni ciocia i wujek jesteśmy na bieżąco z tego typu gadżetami:) Pozdrowienia i... powodzenia :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam do mnie po odbior nagrody:)

    OdpowiedzUsuń
  16. O matko, nazwa glutociąg działa na mnie .... no, nie najlepiej! Dzieci jeszcze nie mam, ale domyślam się, że kiedy będę je w końcu miała, to glutociąg nie będzie dla mnie największym problemem;-) Pozdrawiam i wracam do czytania, bo trafiłam tu przypadkiem i spodobało mi się:-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Aż ciarki chodza po plecach. Jednak w sprawie gadżetów jestem tradycjonalistką:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj
    wpadłam tu z bloga Star, sama też w listopadzie urodziłam drugiego synusia ;) bardzo podoba mi się Twój blog pewnie będę tu zaglądać ;)
    Co do glutociągów to woda morska +fridka u nas się świetnie sprawdzają. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Łomatko! Dosłownie! :)
    Takich cudów nie było, jak moja Mała była niemowlakiem :))

    OdpowiedzUsuń
  20. Hehe u nas Katarek (brzmi lepiej niż glutociąg ;)) jest w użyciu od urodzenia. czyli już 1,5 roku :) małe kózki wyciągam sama ustami ale przy katarze to odkurzacz odrazu idzie w ruch. To naprawde nic strasznego!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Właśnie używamy fridy i nie wyobrażam sobie,żeby jej nie było! Zwykła gruszka nie da rady!Frida i sól fizjologiczna pomagają, by katar nie zszedł na oskrzela!
    Nie wiem, jaka lekarka odradziła Nivejce, ale u nas już położna pokazała jak używać!(Grześ ma astmę oskrzelową i kłopoty od urodzenia)
    Nie ma się co bać, krzywdy nie zrobimy:) A Grześ w szpitalu (miał trzy miesiące,gdy astma zaatakowała mocno), gdy frida nie pomogła miał ściągane mechanicznie!

    OdpowiedzUsuń