niedziela, 7 października 2012

zmęcznona walką

Bo zawsze miałam swoje przekonania.
Że po pierwsze jest rodzina, o której zawsze marzyłam. Ta której nigdy tak naprawdę w pełni nie miałam. Której namiastkę stworzyć się próbowałam. I w związku z tym pytanie: czy jeszcze nie za wcześnie na poddanie się. Czy może jeszcze warto powalczyć. Czy może któreś z moich rodziców za wcześnie pogrzebało nadzieje...
I po drugie Ja. Bycie wiernym sobie. Ponad wszystko. Ponad wszystkich. Jak długo można się okłamywać.

No i to nowe: On. Potomny. Co dla niego lepsze. Bo przecież on po środku tego wszystkiego.

I walczę co dzień ze swoimi przekonaniami...
Aż dziw bierze, że w 60 kg pomieścić można tyle sprzeczności...

5 komentarzy:

  1. O miłość zawsze warto walczyć, ale o miłość... Nie o wspomnienie tego co minęło. Związki przechodzą przez różne chwile, lecz miłość to również decyzja - że będę. Bywa żar, bywa lód. Byle chłód, nie powinien oznaczać końca. Kobiety zrozumcie, że faceci są po prostu inni, nam trzeba powiedzieć (jasno, ale krótko). Oczywiście pewnie i tak nie mam racji :) Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to muszę Cię rozczarować ;) bo chyba jednak trochę racji masz.
      Tylko tak trudno mi odróżnić byle chłód od lodu. Bo to pierwsza zima jaka do nas przyszła.
      Bo tak trudno pogodzić się że to może już nie być miłość tylko wspomnienie...

      Usuń
  2. piękne notki, staram się zbierać opinie więc podsyłam adres mojego :) rozgłaszaj jak możesz :)

    http://kinofamilijne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze w takich sytuacjach potomni stają pośrodku. Wiem coś od tym, bo ponad czterdzieści lat temu stałem w takim miejscu, gdy moi rodzice poszli oddzielnym ścieżkami. Poczułem się jak wyrzucony po środku oceanu bez koła ratunkowego.
    Trauma i żal jest we mnie do dzisiaj, ale można to przeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że uda wam się wspólnie do czegoś dojść i wróci wasze dawne ciepło, żebyście mogli zawsze razem to ciepło przelewać na dziecko.

    OdpowiedzUsuń