niedziela, 26 września 2010

o względach, przesadzie i kosmonaucie w wirówce

Że kobieta w ciąży ma skłonności do przesady?
Rzecz względna, od względu na osobę pytającą zależna.
Dziś bowiem, krzyżując dwa palce za plecami, przyznałabym rację. Z palcami, bo ja się z krytyką zgadzać przesadnie nie lubię.
Ciężko mi ostatnio na czymkolwiek się skupić. Skoncentrować energię, myśli i poczynania w jednym kierunku. Czasem wydaje mi się, że robię wszystko, nie kończąc przy tym nic, więc nie robię w rezultacie nic. Czy jakoś tak...
Jakbym chciała zdążyć przed porodem, bo później mogę nie zdążyć... Zadziwiające i frustrujące zarazem...

Dlatego od paru tygodni nie mogę skończyć czytać żadnej książki. Przeciwnie, zaczynam tylko kolejne nowe. Mam więc aktualnie na tapecie ze trzy książki o macierzyństwie i dziecku, trzecią część trylogii Milennium Larssona, arcydzieło Napoleona Hilla, jakieś romansidło i na deser wiersze Szymborskiej. To tak jakbym jadła te ogórki z dżemem i musztardom.
Wprawdzie zachcianek gastronomicznych nie miałam i nie mam, albo skutecznie je ignorowałam, kto wie...
Za to zachcianek literackich wiele.


Mój mały kosmonauta został tymczasowo ochrzczony Zdzisiu. Jak wymyślimy coś fajnego to może zmienię. Albo już na zawsze dla mnie pozostanie Zdzisiem.
Swoją drogą taki malec musi ciągle być na haju. Takim nie dosłownym. Wytrzęsiony, wyrzucany, wytarmoszony, wstrząśnięty nie zmieszany... W brzuchu to jak w wirówce chyba...


Kiedy oglądam komedię, śmiejąc się podskakuje mi brzuch. Dziś np w odpowiedzi na moje trzęsienie brzucha dostałam solidnego kopniaka od Zdzisia. Już mi potem nie było do śmiechu...

Polecam kontrowersyjną ale zabawną komedię "Four Lions".
Czy możliwym jest śmiać się ataku terrorystycznego? Ten film łamie tabu terroryzmu.
Wyrafinowana, czarna komedia. Film "Four Lions" opowiada historię mieszkających na Wyspach dżihadystów, którym marzy się bohaterska śmierć w imię wiary. Kolejne próby zamachów okazują się jednak niewypałem. Komedia omyłek i pomyłek.
Szczególnie polecam scenę pokazującą wyrafinowaną techniki antyinwigilacyjne, czyli dobre rady dla celebrit jak uchronić się przed paparazzi.
 Uwaga: historia bez happy endu. :(

4 komentarze:

  1. To ja muszę być w permanentnej ciąży bo z książkami wiecznie tak mam, róxny stopień zaczytania w różnych pozycjach:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To może jakąś książkę kiedyś urodzisz... kto wie...
    Na matkę chrzestną się może niekoniecznie piszę, ale przeczytać bym przeczytała... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To szkoda, bo ja lubię happy endy;-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawirowany Zdzisiu:)) Podoba mi sie;)

    OdpowiedzUsuń