poniedziałek, 24 stycznia 2011

kochana administracja

Mój syn wczoraj skończył swój pierwszy miesiąc!!!
Czyli nie jest już noworodkiem ale niemowlęciem. 
Chociaż to dość sporna kwestia, bo to ponoć następuje po skończeniu czterech tygodni albo sześciu. Kwestia upodobania. Mnie się podoba wersja pierwsza. Może kiedyś będę żałować (co? przecież wszystko jest możliwe) ale jednak.
Tak więc od wczoraj chodzę dumna jak paw (bo ponoć pawica się nie pyszni ogonem) i nawet już rzęsami nie zamiatam podłogi tak dokładnie jak wczoraj.
Mimo iż Mój Okruszek Książę Przecudny Skarb Najsłodszy Synuś Mamusi Kochany ma cztery tygodnie i dwa i pół dnia to od dziś jest dumnym bardziej bądź mniej posiadaczem paszportu. Takiego z fotką itp.
A od środy będzie jeszcze dumniejszym (mam nadzieję że Mój Okruszek Książę Przecudny Skarb Najsłodszy Synuś Mamusi Kochany rozumie więcej niż tylko dada bubu, choć i to co niektórzy poddają wątpliwości ) bowiem będzie miał swój osobisty dowód osobisty.
Dowód na co? No więc na to, że jest, istnieje i że tak wyglądał w chwili robienia mu zdjęcia.
W chwili. Bowiem za chwil kilka następnych czyli np za miesiąc wyglądać może całkiem inaczej... Jak to u niemowlaków... Warto nadmienić że osobnik ze zdjęcia w paszporcie wcale osobnika ze zdjęcia w dowodzie nie przypomina. Czemu? Bowiem zdjęcie 1 zrobiono w środę a zdjęcie 2 w piątek. ??? Też nie do końca rozumiem to zjawisko, ale jednak wystąpiło one w naszym życiu. A gdyby wam było mało to obaj osobnicy z powyższych dokumentów w niczym mojego Mojego Okruszka Księcia Przecudnego Skarbu Najsłodszego Synusia Mamusi Kochanego nie przypomina.
???
Historia choć długa wcale przyjemną nie jest. Wręcz odwrotnie.
Na Słowacji dziecko może korzystać z ubezpieczenia zdrowotnego matki tylko 60 dni od urodzenia, potem należy legitymować dziecko u lekarza jego osobistą kartą ubezpieczyciela, co znów oznacza, że musi być ono zarejestrowane w ubezpieczalni, czyt. mieć swoje ubezpieczenie.
Tak więc udaliśmy się z Lubym na początek na urząd "Matriky" po metrykę czyli akt urodzenia, gdzie to oficjalnie Luby musiał przyznać, że owo dziecię to wina jego poczynań i że przynajmniej w tej chwili (tak mi się tylko napisało, przecież wiem że całkowicie, w pełni i do końca życia - jeśli to przeczytasz Kochanie) bierze odpowiedzialność za swoje chwile przyjemności... :P
Potem z pisemnym dowodem, że owo uznanie ojcostwa nastało, odwiedziliśmy ubezpieczalnie. Tam uprzejme panie wyraziły chęć ubezpieczenia syna naszego ale w chwili kiedy doręczymy od policji od cudzoziemców pozwolenie na pobyt, czyli jakiś pan musi pozwolić mojemu Skarbowi przebywać na terenie Słowacji (a co z Unią, co ze strefą szengen?!).
Zrobiliśmy sobie wycieczkę na komendę policji w/w. gdzie przystojny i nawet sympatyczny pan policjant stwierdził, że owszem i pozwoli na raczenie się przez Potomka, legalnie w dodatku, urokami ziemi słowackiej, ale w chwili kiedy zobaczy wpis do paszportu jednego z rodziców, że dziecko posiadają oraz oczywiście wykonamy fotki do dokumentu o wymiarach xx na xx (nie pamiętam dokładnie).
Że ambasada polska zamknięta już była udaliśmy się z jeszcze wtedy niespełna miesięcznym dzieckiem do fotografa.
Niestety Potomny jeszcze nie ma zapędów gwiazdorskich i gwiżdże na fotografowanie go, udał się bowiem w ramiona Morfeusza. Jak można słodko śpiące dziecko budzić? Jak pytam?
Cużesz więc mieliśmy robić? Udaliśmy się na długi spacer po korytarzach domu handlowego, bowiem na zewnątrz padała jakaś papka i niczym w parku przysiadając tu i ówdzie na ławeczkach ukazywaliśmy sobie dziwne zwierzątka, które to w miejscu robienia zakupów spotkać przy kasach i między półkami można.
Po trzech godzinach cierpliwość do "słodkiego snu" się nam skończyła i postanowiliśmy obudzić bezczelnie Małego. Nie będę ukrywać, że faktem tym nie był zachwycony...
Tak więc weszliśmy w posiadanie czterech zdjęć Młodego na tle pieluchy tetrowej (bowiem fotografowany głowy jeszcze sam trzymać nie potrafi, a kanapa w zakładzie fotograficznym była koloru kurewsko czerwonego). Nic tylko skakać ze szczęścia.
Drugiego dnia udaliśmy się szczęśliwi (oraz pozytywnie nastawieni do polskiej administracji) w progi ambasady polskiej.
Tam równie uprzejma jak wcześniejsi urzędnicy pani stwierdziła, że nie wykonuje się już wpisów do paszportu ale można wnioskować o wystawienie paszportu na dziecko. Do tego potrzebny nam będzie akt urodzenia polski, po który to należałoby się udać do PL.
Już miałam płakać i błagać, nawet sobie jakąś tkliwą historyjkę obmyśliłam, ale urok ciemnych oczu mojego Lubego zawsze działał na panie w wieku "porozrodczym". Pani poprosiła swego kolegę konsula o wydanie paszportu tymczasowego.
Do niego potrzebne były fotki o rozmiarze innym niż te w których posiadanie weszliśmy dzień wcześniej, w dodatku według jakiś norm unijnych (?). Pobiegliśmy więc znowu do fotografa. Młody jak zawsze w aucie zasnął, ale nauczeni doświadczeniem z dnia poprzedniego nie czekaliśmy aż sam raczy się obudzić (o my niegodziwi!).
Z paszportem należało wrócić na komendę policji, z komendy zaś do oddziału ubezpieczalni.
I pomyśleć, że to wszystko dla małej karteczki z numerem ubezpieczenia.
No cóż... wielu rówieśników Młodego ledwie się metryką może pochwalić a my proszę!!!
Ciekawe czy nam kredyt w Providencie na dowód dadzą???

10 komentarzy:

  1. Ja Cie przepraszam, TYLE zachodu z malym niemowlakiem, toz koszmar biurokratyczny jakis. Moze niech Mlody faktycznie wystapi o jakis kredyt:)))
    Ach i wszystkiego najlepszego z okazji ukonczenia pierwszego miesiaca!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej biurokracji. Ale podziwiam spokój ...ja nie dałabym chyba rady;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mówią, że to u nas biurokracja;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo poważnie potraktowano młodego Człowieka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rety jak wiele mnie ominęło:):)Gratuluję..;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Stardust,
    dziękujemy za życzenia... może kiedyś jakąś blogową, tudzież wirtualną imprezę zrobimy z okazji urodzin. Wtedy i kredyt się przyda...

    OdpowiedzUsuń
  7. Akularnica,
    sama się nie doceniasz... Cierpliwość to cnota, trzeba ćwiczyć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nivejko,
    Daleko szukać nie trzeba by się przekonać, że i w PL nie jest źle...:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Magento,
    młodego i owszem. Matkę starą trochę mniej...

    OdpowiedzUsuń