środa, 8 czerwca 2011

kupa jako stolica i inne

To będzie post częściowo o kupie - jak zresztą głosi tytuł - kto nie oswoił się jeszcze - co mnie wcale nie zdziwi - z tym tematem, bądź też nie chce do niego wracać, nie musi czytać. Wcale się nie obrażę. 
Zapraszamy do lektury postów poprzednich bądź następnych, jeśli się oczywiście pojawią, bo ja nie utonę w kupie. 

Nie jestem pewna czy byłam przygotowana psychicznie na bycie matką. Nie jestem pewna czy jestem matką idealną - ponoć nie ma takich. Ale wiem jedno, że matką być lubię. Ba, nawet uwielbiam.
Jakoś dobrze mi w tej roli. To przyjemne uczucie spełnienia, realizacji. Te wszystkie ciepłe emocje w serduchu przy prozaicznych sukcesach. I przede wszystkim jakaś dzika satysfakcja i duma z każdego skoku rozwojowego małego.
Notabene szczęścia i dumy z rozwoju:
Pamiętam jak będąc jeszcze w szpitalu z Potomnym szalałam w poszukiwaniu w pampersach, którym to przyglądałam się z nieufnością i bezradnością chyba przez cały tydzień przed porodem, kupy. Tak proszę państwa nie wtajemniczonych - w pampersie ma się znajdować kupa (oczywiście przed zmianą na czystą - co w poradnikach dla rodziców radzą zrobić natychmiast, co zresztą nie trudno zrobić bo efekty zapachowe są dość silne). Powinna, bo tejże substancji pod żadną postacią znaleźć nie mogłam. A przecież tyle się nasłuchałam wtedy o tych kupach, tyle naczytałam... A tu nic.
Panikę moją pogłębiał dodatkowo fakt, że sąsiadki z łóżka obok chłopok srał ile popadło. Jedna za drugą. A mój - NIC. Może to głupie ale poczułam się jakaś taka gorsza, wybrakowana... Może nie marzyłam całe życie o tych kupach, ale jak już miała być to niech będzie.
Panikowałam całe trzy dni. Przy każdej wizycie lekarzy od dzieci, lekarzy od matek, pielęgniarek od dzieci i pielęgniarek od matek pytałam: CO Z TĄ KUPĄ.
A propos kupy. Kupa czyli stolec po słowacku to po prostu STOLICA!!!
No a u nas stolicy jak nie było tak nie ma.
Dopiero w czwarty dzień zlitował się jakiś praktykant i delikatnie ale solidnie wytłumaczyć był łaskaw, że u noworodków pierwsza kupa, czyli smółka może pojawić się nawet w ciągu tygodnia.
Jakby mi od razu powiedzieć nie mogli. Przecież kupologii nie studiowałam, żeby o tym wiedzieć.
Za to Mały jak usłyszał, że nawet do tygodnia to i tak będzie w normie to skapitulował i się posrał. I to trzy razy pod rząd, albo jak kto woli jeden raz ale z krótkimi przerwami na 2/3 minuty.
I tak oto w moim życiu pojawiła się kupa.
Od jakiś pięciu + Vat miesięcy towarzyszy nam raz, czasem dwa, czasem nawet trzy razy dziennie.
Ale jakoś się do niej przyzwyczaiłam.
Łapię się na tym, że z niecierpliwością na nią czekam. Nie że tak lubię ją oglądać czy wąchać, nie przesadzajmy. Ale wiem, że jak zmienię pampersa to na trochę będzie spokój.

Kiedyś czytałam, że matki które zostawiają dzieci pod opieką osób trzecich, pierwsze o co pytają to: CZY BYŁA KUPA? JAKI KOLOR? Czytałam, nie wiem, bo Potomka miałam okazję zostawić tylko parę razy i to na chwilę, przy czym nie była to kupowa godzina.
Raportuję dla zainteresowanych: kupa dziś była,kolor i konsystencja w normie. Druga kupa nieprzewidywana, ale w razie czego jesteśmy przygotowani.


To tyle na tema t kupy na dziś. :)

8 komentarzy:

  1. ja to rozumiem bardzo dobrze i nic mnie dziwi :)), chociaż etap kup mam już na szczęście za sobą

    OdpowiedzUsuń
  2. malowmowna,
    mój etap kup w rozkwicie :P
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :D
    Co za przekleństwo wylądować obok kuporoba, kiedy własne nic. Naprawdę trzeba być twardym, żeby nie wpaść w kompleksy :))

    OdpowiedzUsuń
  4. To bardzo dobrze, że cieszysz się z bycia matką i spełniasz się w tym. Ja myślę, że byłabym równie szczęśliwa, acz muszę jeszcze trochę zaczekać. ;) Niestety, jest tak dużo kobiet, które dałyby wiele, aby cofnąć się i nie dopuścić do pojawienia się dziecka. I niestety, jest też wiele takich, które bardzo pragną, a nie mogą.. Obyś zawsze była tak szczęśliwa z każdej nawet kupki i dalej doceniała skarb jaki masz. :)

    Haha, się zrobiło poważnie. A kupka w istocie to nie taka straszna rzecz. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest taki okres w zyciu kazdej matki, ze potrafi na temat kupy rozprawiac w nieskonczonosc. Ale nie ma sie co dziwic, bo to przeciez wazny temat, szczegolnie jak kupa nie jest zwykla kupa, ale STOLICA:))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo p,
    nie powiem, wtedy moje ambicje sięgały kupy.
    Zadziwiające jak się człowiekowi priorytety zmieniają. :_

    OdpowiedzUsuń
  7. Aisling,
    kiedyś nie przypuszczałam, że aż taką satysfakcję będzie mi to sprawiać. Pewnie jeśli miałabym planować ciążę, jeszcze długo bym nie zaznała tej radości.
    Ale nie żałuję ani trochę.

    Ps.
    Dla matki kupa jest jedną z najpoważniejszych rzeczy. Przynajmniej do pewnego momentu. Mam nadzieję. Nie chciałabym tak całe życie o kupie.
    Może jak Potomny będzie mieć 18 lat to już nie będzie tak emocjonujące. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisze Pani bardzo ciekawie, z humorem i szczyptą ironii :) Bardzo przyjemnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń