czwartek, 4 listopada 2010

jak rośnie ono i zarazem reszta...

Mały Zdzisio jest już naprawdę spory. I silny... potrafi mnie już teraz porządnie walnąć. Dziś spodobało mu się wkładanie jednej z kończyn (nie potrafię sprecyzować której dokładnie) pod moje żebra.
Kiedyś był malutki... pamiętam jego pierwsze ruchy... jak trzepotanie skrzydeł motyla w brzuchu.
Dziś już motylkiem nie jest. Waży przeszło dwa kilo i ma siły na tyle że od jego kopniaka potrafi mnie zgiąć w pół.
Ale i tak jest kochany.
Potrafi się z nami bawić. Kiedy tata puka mi w brzuch, on odpowiada delikatnym kopnięciem. Albo kiedy chłodną dłonią dotykamy brzucha, ucieka na jego drugą stronę.
Tydzień temu byliśmy w PL na zakupach. Trzeba było w końcu skompletować choć najpotrzebniejszą wyprawkę do szpitala.
Znając siebie, przez te parę miesięcy starałam się unikać sklepów z ciuszkami i akcesoriami dla niemowląt, bo bardzo szybko byłabym w stanie wykupić wszystko co choć w części wydałoby mi się uroczę.
Kupiliśmy więc łóżeczko z materacem kokosowo-owsianym (?) i wszystko co do niego i koło niego potrzebne, przewijak, parę komplecików ubranek, pieluchy, wanienkę, kosmetyki dla Zdzisia itp.
A i zamówiliśmy super,wypasiony wózek!
Pani która nas obsługiwała była dobra w tym co robi. Bez niej pewni wyszlibyśmy ze sklepu tylko z wanienką. A tak proszę tysiączek zostawiliśmy.
A gdzie wózek i cała reszta o których wszędzie piszą i trąbią młodym matką.
Szlag mnie tylko czasem trafia jak pomyślę o tych wszystkich kobietach w gorszej sytuacji materialnej. Niby jest jakieś becikowe, ale to przecież tylko kropla w morzu tego co tak naprawdę potrzeba.
Wiem, wiem... przecież miłość i szczęście najważniejsze, a tego za pieniądze się nie kupi... może i tak, ale bez tego i o szczęście trudno...

Rok temu nie pomyślałabym, że tak bardzo będę się cieszyć na swoje maleństwo. Czasem wprost nie mogę się doczekać kiedy się urodzi. Jeszcze tylko sześć tygodni i będzie. :)

Nie spodziewałam się jak bardzo dziecko zbliża dwoje ludzi. Może i wszędzie o tym piszą i mówią, ale co innego doznać tego na własnej skórze.
Luby uwierzył do końca, że będzie ojcem. Dotarło do niego istnienie małego potworka w moim brzuchu jak po raz pierwszy go kopnął. Z każdym dniem kiedy on rośnie, rośnie i duma ojca. :)
Ostatnio przyszły tatuś zaskoczył mnie pozytywnie swoją opiekuńczością. Nigdy żadne z nas nie było wylewne. Staramy się żyć razem, obok siebie, nie tracąc przy tym siebie. Zawsze ciężko było nam mówić o tym co, jak czujemy. Ale gesty znaczą o wiele więcej.
Ostatnio do łez mnie doprowadzają prozaiczne gesty z jego strony. Wczoraj w nocy obłożył wezgłowie łóżka poduszkami jak spałam, żebym się nie uderzyła w głowę. Mocno mnie też przytula w razie gdybym zechciała spaść z łóżka, choć to byłby spory wyczyn biorąc pod uwagę kolosalne rozmiary naszego łóżka...
Miło... nawet bardzo...
A tym mnie uraczył w niedzielny poranek...


6 komentarzy:

  1. Jeszcze tylko 6 tygodni??? Ależ ten czas leci;-)
    Dbajcie o siebie;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj to juz niedlugo, zobacz jak to szybko zlecialo. Pieknie piszesz o Waszej nowej rodzinie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda, że szybko :)
    Dobrze że silny, a silny to kopie :)
    Co by nie mówić dziecko to inwestycja co najmniej na dwadzieścia kilka lat, ale i tak się "opłaca",
    No to czekamy! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Akularnico,
    tylko albo aż, zależy jak na to spojrzeć... :)

    Stardust,
    rzeczywiście leci tan czas na "ura-bura" jak mawia moja chrześnica... :)
    Już nie mogę się doczekać kiedy będziemy w komplecie.

    Mangeto,
    "opłaca" - nie opłaca, już mi to jedno. Ważne że ta nasza skarbonka zdrowa. życie po raz kolejny zrobiło mi psikusa i zmieniło moje priorytety. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. haha,,,pamiętem ten post o wyniku testu:) Życzę wielu szczęśliwych chwil z Lubym:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czarny(w)Pieprzu,
    ja pamiętam nie tylko post... :)
    życie zaskakuje... czasem sami nie wiemy czego nam do szczęścia brakuje...

    OdpowiedzUsuń