czwartek, 25 listopada 2010

miś

Kto ma misia, miałby i wiedzieć, że dziś najlepszy przyjaciel z dzieciństwa ma swoje święto. Ale misia miał lub ma prawie każdy.
Z Barbi bywało różnie, za to pan Miś gościł w każdym chyba domu. Czasem bez oka, czasem z naderwanym uchem. czasem brudny... inwalida... ale zawsze...
Sama historia jegomościa jest interesująca: było bowiem raz, że prezydent Stanów Zjednoczonych Teodor "Teddy" Roosevelt wybrał się na polowanie. Jego towarzysz postrzelił małego niedźwiadka. Widząc przerażenie malca, prezydent nakazał go uwolnić.
Całe to zajście zostało przypadkiem, lub nie, uwiecznione na jednym z rysunków grafika poczytnego "The Washington Post".
Następnie pewien emigrant z Rosji, właściciel niewielkiego sklepiku zainspirowany grafiką, pozyskał zgodę samego prezydenta na produkcję maskotek o imieniu "Teddy".
Wszystkie misie, które znamy dziś to najprawdopodobniej kuzyni owego "Tadzia".

Jest obecny w każdym domu, zna wszystkie nasze najskrytsze sekrety, wszystkie radości, zna też niejeden smak łez...
Więc wszystkiego naj i kolejnych 100 lat życzę wszystkim misiom... 


Wczoraj byłam u lekarza. Okazało się, że mojemu Zdzisiowi coś się spieszy na ten świat i chce wyemigrować ze mnie przed czasem. Mam nadzieję, że jeszcze trochę wytrzyma.
Z jednej strony już bym chciała go przytulić, zobaczyć jakie ma oczka, nosek...
Z drugiej... wiem, że będzie mi go brakować pod sercem, nawet tych jego kopniaków... :)
Dziś święto misia, więc kupiłam małemu jego pierwszego misia. Czeka na niego w łóżeczku... Mam nadzieję, że podobnie jak mój będzie dla niego przez najbliższe lata najlepszym i najwierniejszym przyjacielem.

Mój Luby dziś musiał wyjechać na dwa dni. Zostałam więc sama z naszym misiem i pozostało nam tylko czekać. I na tatę i na synka... ;)
Buźka :*

5 komentarzy:

  1. A ja właśnie przed momentem dowiedziałam się z telewizji, że jest święto misia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no niestety... TV jak zawsze szybsze ode mnie... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Misia to nawet moje psiaki mają ;] Miś starszej suni ma wyssaną łapkę - był taką mamusią przytulanką ;] To taka ciekawostka ;]

    Trzymam kciuki za pozytywne i terminowe rozwiązanie ;] I oby czekanie nie było uciążliwe ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jakoś nie miałam. Za to teraz mam dwa, oba dostałam w prezencie i bardzo mnie cieszą:)Takie mięciutkie i kochane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Porcelanowy Blogu,
    dzięki za kciuki :)
    Czy uciążliwe? Pojęcie względne... Każdy dzień u mamy jest jednak ważny dla jego zdrowia, więc mam nadzieję, że wytrzyma.

    Czarny(w)Pieprzu,
    czyli jednak... każdy miał lub ma ;) Na misia nigdy nie jest za późno.

    OdpowiedzUsuń