wtorek, 9 listopada 2010

pica i inne zachcianki

Jednym z najbardziej popularnych i kojarzonych objawów ciąży są ponoć gastronomiczne zachcianki. Tyle się nasłuchałam o jedzeniu kaszanki z dżemem, albo o przegryzaniu tortu ogórkiem kiszonym...
Nie jedna opowieść szanownego przyszłego taty o nocnej podróży po banany czy lody dla ciężarnej napawała mnie już do przodu wyrzutami sumienia wobec Lubego, ale też ciekawością jak to jest kiedy się nie można powstrzymać.
Czekałam i czekałam... i się nie doczekałam. Nie wiem czy ja nienormalna jestem czy co? Ale zachcianek żadnych jeszcze nie miałam. Są oczywiście produkty czy potrawy które w ciąży bardziej mi smakują, ale jakiejś anomalii w tym nie widać. Jak jest to jest, jak nie ma to się obejdzie.
Są za to potrawy do których mam ewidentny wstręt, a często są to dania które kiedyś należały do moich ulubionych.
Czasem mi szkoda, że nie mam tych zachcianek. Przecież to jeden ze znaków firmowych ciąży. Też bym chciała pomarudzić. Móc potem wspominać, że się jadło to z tym albo z tamtym. A tu nic. Klapa:(
Chociaż... jak słyszę o jedzeniu kredy, farby, mydła czy ziemi z doniczki to trochę mi zazdrość przechodzi. Ponoć w/w rarytasy są oznaką zapotrzebowania danych składników w organizmie kobiety. Nawet ma to swoją nazwę: pica. 
Jedyna słabość do której ma w ciąży to pomidory. Zjadam ich dziennie kilkanaście, czyli przynajmniej kilo/trzy. Jak jabłka. Zastępują mi słodycze i inne głupie przekąski.
Dobre jest choć to, że ponoć w pomidorach jest dużo kwasu foliowego, który jak wiemy jest bardzo wskazany w ciąży. Mam nadzieję, że się Zdzisio cały czerwony nie urodzi....

5 komentarzy:

  1. I tak będzie co wspominać ;) z tym, że najgorsze to dopiero będzie. Z własnego doświadczenia to nie wiem, ale podobno lista rzeczy zakazanych po porodzie jest baaaardzo długa... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Specjalnych zachcianek nie miałam. Bardziej niechęć. W pierwszej ciąży nie wypiłam nawet łyka kawy czy herbaty! W drugiej tylko od kawy mnie odrzucało. I od wędzonej kiełbasy:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez nie mialam zadnych zachcianek;) natomiast jadlam jablka w zastraszajacych ilosciach i pilam mleko, ktorego generalnie nie lubie i uzywam tylko do kawy. Natomiast nie znosilam zupy pomidorowej, a normalnie ja lubie i wszystko mi smierdzialo:))) Przejscie obok sklepu miesnego bylo katorga, a w ciazy bylam za czasow kiedy ludzie wykorzystywali ciezarne do zakupow bo mogly kupowac bez kolejki:))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Porcelanowy Blogu,
    niestety zdaję sobie z tego sprawę... najgorsze jest to, że na tej liście zakazanych jest prawie wszystko to co lubię.

    Nivejko,
    a mnie właśnie kawy najbardziej brak. Takiej prawdziwej, ciężkiej, mocnej... Już nie koniecznie musi być z mlekiem. Znalazłam sobie "substytut" który musi mi zastąpić ją czyli naszą starą, dobrą Inkę robioną na mleku. Na razie musi mi starczyć.

    Stardust,
    ja jabłka pochłaniałam i pochłaniam wciąż kilogramami dziennie, ku rozpaczy mojej mamy, co to twierdzi że przez to Zdzichu pijany chodzi bo mu się one fermentują i jabol mi w żołądku się robi.
    Poza tym wszystko co z pomidorami, w pomidorach lub z pomidorów po prostu uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale my też choc nie jestesmy w ciąży, lubimy zjeśc cos zakręconego ;p hehe
    Pozdrawiam i zapraszam na naszego bloga : czikibaubau.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń