środa, 15 grudnia 2010

szansa

- Miał prawie wszystko. To prawie mu przeszkadzało...
- Miała wszystko i to wszystko to było za wiele...
Dzwonią od rana jeden przez drugiego.

Ale że co?!!! - bo nie bardzo w temacie z rana byłam.
- Separacja!!!
- Rozwód!!!
Jak można rozwód brać, separację ogłaszać, jak się ślubu jeszcze wziąć nie zdążyło.
- Bo to tak oficjalnie, jakby kto pytał.
- Nie było i nie będzie... i już...

No dobra, niech Wam będzie.
- No wiesz... choć trochę współczucia...
- Ty pewnie też przeczuwałaś że tak będzie, stąd ten spokój.
Ja nic nie przeczuwam. Ot, ich sprawa. Jak mnie można oceniać związki innych.
Przecież to ich co w nich i między nimi...

Ciężka sprawa, taki rozłam w związku przyjaciół.
Bo nie chcesz stawać między ale nie chcesz i po jednej stronie.
Obiektywnie czy subiektywnie...
Doradzić czy dać spokój.
Jak i dla kogo być przyjacielem...

Miłość od pierwszego wejrzenia. Zaczarował jej świat. Pokazał jak można kochać. Przy nim zrozumiała, że można być szczęśliwym. Zostawiła męża, który i tak już ją dawno zostawił obok siebie.

To ona pokazała mu, że zasługuje na miłość. Że wszystkie groźby matki pijaczki, że nikt go nie pokocha to tylko groźby. Pokazała, że można go pokochać i że wcale nie musi mieć wianuszka kobiet, by poczuć się potrzebnym.

Różnili się wszystkim... Ona romantyczka, zasłuchana w Niemena
On, jak sam rad się nazywać realista, nienawidzący Niemena.

Ona rodzinna, kochająca wieś, spokój...
On samotnik, kochający tylko wielkie miasta.

Ona delikatna, dyplomatyczna, zawsze starała się nikogo nie urazić.
On mistrz ciętej riposty, zawsze mówiący szczerze co myśli... albo prawie zawsze...

Byli różni... ale obok siebie idealnie dobrani. Jak dwa puzzle.

Mają dwoje kochanych dzieci. Kochanych i długo wyczekiwanych.
Już się kilka razy rozstawali. Już nie chcieli, już im sił brakło, zarzekali się, w piersi bili.
Ale zawsze wracali.
Ona bo kocha ponad wszystko: ponad zdradę, pod inną...
On jak bumerang, zawsze wracał do niej... w jej ramiona, do jej miłości...

A obok zawsze stoją ich dzieci... i starają się zrozumieć.

Szlag mnie trafia, jak o nich myślę. Ludzie nie potrafią docenić tego co mają.
Szukają w partnerze ideału, księcia którego sobie wyśnili. Starają się przerobić, dorobić, tu wystukać, tam dostukać... A przecież nie o to chodzi. Nie za ideał się kochamy.

A oni marzą o innych. Ona o innym Onym, takim jakiego sobie wyśniła, nawet bez konia, ważne że z tym gestem, z tym słowem...
On marzy o innej niż Ona... o bardziej nie Onowiej, ale za tą jej Onowość przecież ją kocha.
Marzą obok siebie i czasem te ich marzenia bolą drugiego.
Bo to co ich łączy to niechęć do kompromisów.
Bo ma być tak a nie inaczej.
I ona zapisuje mu jego wad, wylicza błędy, a on z ambicji i przekory stara się by lista była długa.
Ona zamyka go w złotej klatce z której on stara się jeszcze bardziej uciec.
A mimo wszystko zawsze spoglądają w swoją stronę...

Ja kocham ich obu. Rozumiem i jedno i drugie. Rozumiem ich razem i osobno. Po trochu.
Nie radzę. Słucham. Czekam.
Choć nie wiem czy dla nich lepiej by byli razem czy by byli osobno. Więc poczekam, przeczekam i teraz...

Się czegoś przecież doczekam...


(chyba z 2007 roku, ale nie pamiętam... wiem że chyba o nich)
"Szansa"
Ile można wymagać od miłości?
Ile można gonić marzenie idealne tak bardzo że aż nierealne?
Kochać to czego kochać się nie chce?
I chcieć kochać tak jak się kochać nie potrafi?
Tak nie można...
Bo ile można marzyć?
Udawać że się żyję i marzyć o życiu obok w wymarzonej miłości?
Można za to spaść z wysoka...
z chmury która zasłania mi prawdziwą miłość
I zgubić słońce - Ciebie
Samotnie licząc siniaki...



Dziś cały dzień we mnie to gra:

2 komentarze:

  1. Ciężko jest stać z boku i patrzeć jak źle się dzieje u przyjaciół, ale cóż ...tak jest najlepiej;-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest sobie wódka i jest zakąska. I najlepiej się miedzy nie nie wciskać. jakkolwiek by to nie było trudne;)

    OdpowiedzUsuń