czwartek, 24 marca 2011

sama ze sobą

Najtrudniej jest się przyznać do błędów. Samemu w sobie dostrzec wady.
Jakoś tak ciężko o samokrytykę.
Ostatnio nie układa nam się z Lubym szczególnie dobrze.
Przez te wszystkie lata spędzone razem prawie wcale się nie kłóciliśmy. Od czasu narodzin Potomka coraz częściej na siebie najeżdżamy. Kiedyś przeczytałam że związek się zmienia po narodzinach dziecka. Że zmieniają się priorytety i samo uczucie też ewoluuje.
Ale czy koniecznie w tą stronę?
Staram się kontrolować, staram się nie prowokować, nie brać wszystkiego do siebie, ale potem i tak wisi to między nami, aż gdy zaczyna ciążyć spada i spada między nas jeszcze bardziej od siebie oddalając.
A przecież dziecko ma zbliżać...

Poszłam spać zła. Wstałam zła.
Luby spał na kanapie w salonie i choć wiem, że po części dlatego, że tam zasnął i nie miał go kto ściągnąć do łóżka (wróć do -poszłam spać zła), to jednak coś we mnie zakiełkowało i dławi od rana (czyt. - wstałam zła).
Teraz moja złość przemieniła się w wyrzuty sumienia i jeszcze większą złość, tym razem na siebie.
Może rzeczywiście nie do końca jestem święta, może jednak to nie to, to nie tak...
Doświadczona twierdzi, że to przez zmęczenie. Ale ile można to zmęczenie obwiniać...

Obiecałam sobie przeprosić, ale wciąż jestem zła. Mam przepraszać wbrew sobie, jeśli nie jestem pewna?

I tak cały dzień...

15 komentarzy:

  1. przede wszystkim : ochłoń... taka rada z mojego podwórka... przerobiona oczywiście z różnymi rezultatami... trzymam kciuki za zgodę/na zgodę!

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie. Ochłoń.
    Bycie razem to nie tylko miłe i przyjemne przeżycia.
    Czasem każdy ma zły dzień, nie czuje się kochany. Nawet jeśli ta druga osoba nie zrobi specjalnie nic złego.
    Czasem warto wyciągnąć rękę i po prostu porozmawiać, trochę rozmrozić atmosferę.
    Trzymam za Was kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kaśu,
    staram się, wierz mi, staram się... :)
    ale jakoś tak nie bardzo wychodzi...
    zgoda będzie, bo być musi. tylko jakoś tak ciężko mi z tym wszystkim

    OdpowiedzUsuń
  4. iw,
    teraz już nawet nie wiem do końca czy zła jestem na niego czy na siebie. A co pomaga w ochłonięciu? Oddycham głęboko i jakoś tak powoli ciśnienie spada, ale to jeszcze nie to.
    A rękę pewnie wyciągnę, choć nie powiem że przyjdzie mi to łatwo.
    Bycie razem to ciągłe próby i kompromisy.
    Przeżyliśmy już tak wiele, że i z tym chwilowym kryzysem damy sobie radę.
    Dzięx

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam, że tak mało poważnie pod tym wpisem, ale w ramach researchu przeglądam, oglądam, podglądam (?) i "pobaw się z kotkiem:)" powaliło mnie na kolana:) zamieściłam u siebie, gdzie puściutko, a z kotkiem jakoś weselej;)
    dziękuję za pomysł, pozdrawiam i życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dołączam się do rady dziewczyn...ochłoń.
    Nie warto pielęgnować w sobie złości, ani też robić czegoś wbrew sobie.
    I powiem Tobie coś jeszcze (a z racji wieku i doświadczenia, wydaje mi się, że mogę) ..faktycznie,gdy pojawia się dziecko, wiele się zmienia. Nie tylko na lepsze. Przede wszystkim jest inaczej i trzeba czasu, aby wszystko się poukładało. I mądrości z obydwu stron.
    Więc jak wszyscy, tak i Wy, musicie przez to przejść.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. To zwykłe zmęczenie. Organizm jednak z lekka zwampirzony przez maleństwo, nigdy nie dość snu, człowiek jest bardziej podatny na irytację. A mężczyzna też człowiek, nie można go nagle odstawić. Teraz masz dwójkę dzieci :))

    OdpowiedzUsuń
  9. dziękuję:)

    Za słowa zachęty i miłe przywitanie - zwłaszcza, że w tym nowym dla mnie, wirtualnym świecie czuję się trochę obco, jakby wszyscy się już dawno znali;) (pewnie właśnie dlatego, że jestem nowa;))

    Również czekam na kolejne posty. I trzymam mocno kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja (jak zwykle) podzielam opinię Magenty. Życie się zmieniło i oboje musicie na nowo do niego sie dostosować. Czas, czas pomoże na wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Będzie dobrze, powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Akularnico,
    wszystko trzeba przeżyć, przeczekać.
    Czekając dziecka wiedzieliśmy, że w naszym zyciu zaczyna się jakiś nowy rozdział. Czasem to tylko boleśnie zaskakuje.
    Ale już ochłonęliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Magento,
    właściwie masz rację. Tylko że ja czasem też się czuję jak dziecko i też potrzebowałabym cierpliwości dla moich humorków.
    Pocieszam się tym zmęczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czarny(w)Pieprzu,
    czas (nie)stety płynie nie ubłagalnie.
    Pierwsza niepogoda na szczęście już za nami.
    Nasze życie się zmieniło więc liczę się z tym że wygraliśmy na razie jedną z kolejnych bitew o nasz związek. Wojna wciąż przed nami :)

    OdpowiedzUsuń