niedziela, 15 maja 2011

tęsknota

Staram się wierzyć w swoje "prawdy". Mimo, iż czasem trudno mi wierzyć w to w co wierzyć chcę. 



Luby wyjechał na tydzień. Staram się być sprawiedliwa, rozsądna, wyrozumiała... Ale mi nie do końca wychodzi. 
Wygraliśmy w pracy wycieczkę do Egiptu. Wprawdzie Egipt nie wypalił, bo został zastąpiony Turcją, ale zawsze to coś.
Miałam prawie cały rok żeby pogodzić się z faktem, że nie pojadę. Ogłoszenie konkursu zbiegło się z ogłoszeniem mojego stanu odmiennego i podobnie jak pewne było, że wygramy, podobnie pewne było, że nie dane mi będzie się tą nagrodą nacieszyć. 
Mały jest za mały żeby wybierać się na wycieczki do egzotycznych krajów, a ja jeszcze nie jestem gotowa zostawić go samego na tak długo. Swoją drogą to naliczyłam, że przez te pięć miesięcy spędziłam w oddaleniu od niego jakieś 3-4 godziny. A i tak myślami byłam przy nim. (Czy tak już będzie do końca życia? Może mam jakąś paranoje albo obsesje?)
Było mi przykro kiedy Luby wyjeżdżał. To jego pierwsza podróż beze mnie. Właściwie wakacje. W dodatku w towarzystwie, które uwielbiam i raczej nie polega ono na omawianiu sztuki i architektury danego miejsca, ale raczej na ostrej i czasem niekoniecznie kontrolowanej moralnością zabawie. 


Już kiedyś zostawałam sama bez Lubego. Jakoś sobie radziłam. Dziś też się staram. 


Usłyszałam ostatnio od rodziny, że muszę mieć mocne nerwy puszczając go samego  w towarzystwie wiecznych kawalerów, podrywaczy z zamiłowania i notorycznych zdrajców. A co miałam zrobić? Na siłę go trzymać przy nodze? To spakowałam mu walizkę i ucałowałam na pożegnanie. 
Według mnie to lepsze niż trzymanie na krótkiej smyczy. Wtedy dopiero człowiek kombinuje. Owoc zakazany kusi, podobnie jak niedozwolony. 
Wiem, że cokolwiek zrobi to będzie jego wybór (jego strata?) a nie narzucona przeze mnie decyzja. 
Może ryzykuję, może si przejadę... może... a może nie i będzie to kolejna wygrana walka o nasze uczucie. 
Czas pokaże . Nie mogę tylko przestać o nim myśleć. 
Tęsknie całą sobą. 






"SAMA Z NAMI"


Tęskniłam za Tobą jeszcze zanim wyjechałeś

Próbowałam zaplanowac co będę robic "sama"

A teraz...

Robię herbatę dla nas dwojga uświadamiając sobie że będę musiała wypic dwie

Sprawdzam program w telewizji czy przypadkiem film który chcę obejrzec nie leci w tym samym
czasie co Twój teleturniej

Mówię na głos swoje myśli i słyszę jak trafiają głuch w ciszę

Przez moment nawet pomyślałam że się gniewasz i masz "ciche chwile" do mnie

A Ty tylko wyjechałeś na dwa dni...

Wróc proszę szybko...

Bo bardzo mnie męczy bycie samej z "nami"



6 komentarzy:

  1. dasz radę:) czasem za krótka smycz bardziej uwiera niż jej brak- pamiętaj, że jak facet ma zrobić coś złego to może to zrobić nawet w pokoju obok... także spokojnie, :) buźki:)!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm...a mnie przez 23 lata nie udało się lubego wyrzucić z domu nawet na jeden dzień. On należy do tych przyssanych na stałe, człowiek nie ma nawet kiedy maseczki sobie położyć, babskiego spotkania zorganizowac, zapuścić się i chodzić w kapciuchach cały dzień. Enjoy!Wykorzystaj na robienie/jedzenie/picie tego czego on nie znosi. Będzie co ma być, bez względu na odległośc.

    OdpowiedzUsuń
  3. współczuję. nie fajnie jest zostać w takiej sytuacji sama. gdybym była lubym, to by zwyczajnie nie pojechała. i nie z powodu smyczy, tylko poprostu. miałam facetów, przez których czułam w takich sytuacjach przeżywający i mdły strach, miałam tez takich, których bez problemu puściłabym samych i przy których sama bym wyjechała bez żalu... trzymaj się dzielnie, te dni szybko miną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kaś,
    pamiętam i staram się wierzyć w niego. :)
    Ale dzięki za ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Czarny(w)Pieprzu,
    nam też rzadko się zdarzało zostawać "słomianymi". Właściwie przez ostatni czas i tak wiele czasu spędzałam sama z Potomkiem, kiedy Luby pracował. Ale jakoś mi tak smutno samej... nawet gotować dla mnie samej mi się nie chce.
    Ale jakoś się trzymam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Porcelanowy Blogu,
    właściwie przez te wszystkie lata nie miałam powodu by czuć się zazdrosna, albo by się bać "co będzie".
    Chyba boję się wpływu towarzystwa i może mam trochę wyrzutów, że ostatnio odkąd jest Mały mieliśmy mało czasu tylko dla siebie i jakoś się trochę zgubiliśmy w tej codzienności.
    Mam nadzieję że tęsknota nas zbliży. :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń