niedziela, 31 stycznia 2010

medal...

Na początek wytłumaczenie:
Zbieżność postaci, miejsc, imion jest najzupełniej przedstawiona. Postacie i historia są fikcyjne, stworzone tylko i wyłącznie na moje i pomysłodawców potrzeby, czyli zabicie nudy.  
Ciąg dalszy nie jest przewidywany ale nie jest też wykluczany...
Umieszczam to tu aby się nie zgubiło, tym bardziej że wiem że tu zaglądają pomysłodawcy... :P
Historia powstała w formie gry: oni rzucali słowa ja miałam określony czas na napisanie historii na minimalnie  3700 słów. Policzyłam: 3 705!.
Wygrałam, nagrodę odbiorę osobiście. Już się cieszę na polskie piwko...

MEDAL
*****

Mam na imię Marta.
Od jakiś dwóch lat jestem w związku z Danielem, od jakiegoś 1,5 roku mieszkamy razem.
Każde z nas ma swoją prace w której się realizuje. Dawid jest managerem w agencji reklamowej. Ja asystentką (zastępcą) dyrektora w dziale marketingu międzynarodowego w jednej z dużej firmie polskiej która wchodzi na zagraniczne rynki.
Od paru dni mam romans z szefem...
Niby absurdalnie standardowy scenariusz... Uwiodłam szefa dla kariery i pieniędzy. Albo to szef uwiódł mnie dla rozrywki. Ale prawda jest taka że do tej naszej miłostki ani jeden ani drugi scenariusz nie pasuje. Może jest banalna ta historia ale życie też jest banalne...
Z Marcinem pracujemy razem już ponad rok. Na początku nie przepadaliśmy za sobą. Ciężko mu uznać kompetencje kobiety jeśli chodzi o nasz biznes. Twierdzi że jesteśmy za miękkie. Szczególnie nie dowierzał że piękna kobieta może być nie tylko dobrą kochanką, żoną czy ozdobą ale i dobrym partnerem w biznesie. Ja zaś nie lubię dyskryminacji mnie ze względu na wygląd. Może dlatego tak długo się docieraliśmy w pracy.
Potem się do siebie przekonaliśmy i tworzyliśmy udany duet. On szef, ja idealny partner-asystentka.
Nigdy nie chciałam mieszać życia prywatnego z pracą. Dlatego tak nie chciałam pracować z Dawidem. Dlatego odeszłam z poprzedniej firmy jak tylko nadarzyła się okazja. Nigdy przez myśl mi nie przeszło że skończe jakk te wszystkie panienki z szefem w łóżku...
Czy można to nazwać uwiedzeniem? Ale w takim razie kto kogo uwiódł? I dla jakich korzyści?
A zaczęło się niewinnie...
Jak zawsze pojechaliśmy w delegacje na kilka dni. Była to wprawdzie jedna z dłuższych ale nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Spędzaliśmy dni na spotkaniach z klientami, podpisywaliśmy umowy, zbieraliśmy zamówienia...
W ten wtorek podpisaliśmy jeden z największych kontraktów w firmie, więc postanowiliśmy go uczcić kilkoma drinkami. Jak kiedyś: porozmawiać, pośmiać się i grzecznie wrócić do siebie. Ale chyba o jeden drink za dużo wznieśliśmy, może o kilka słów za dużo powiedzieliśmy... Pierwszy pocałunek w barze... Odeszłam... Pobiegł za mną i chciał przeprosić... Nie pozwoliłam mu i tym razem to ja go pocałowałam... Potem na przeprosiny nie było już czasu. Głos odzyskałam dopiero rano budząc się w jego łóżku obok niego...

***

Co powinien czuć człowiek rano po upojnej nocy z kochankiem? Miałby mieć wyrzuty sumienia za zdradę? Miałby szukać wymówki, winnego, alibi?
Może to śmieszne ale ja pomyślałam o swojej pracy. Jak teraz będzie wyglądać nasza współpraca? Czy będzie umiał zachowywać się jak szef i zapomnieć o naszej nocy?
Czy będzie mnie traktować jak jedną z tych panienek które dla kariery idą do łózka z szefem? Czego będzie oczekiwać? A czego oczekuję ja?

Czym dla mnie była tamta pierwsza noc? Nie uznałabym jej za błąd. Była chwilą słabości. Tęsknotą za bliskością ciał, pieszczotą. Nie była intrygą jak uwieść szefa, bo to że padło na niego było przypadkiem. Równie dobrze mógłby być to każdy inny przystojny facet. Starałam się ocenić trzeźwo sytuacje. Czego oczekiwałam? Tylko dyskrecji...

Kiedy zauważył że się obudziłam uśmiechnął się. Był to jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie znał. Nigdy nie widziałam albo też nie chciałam zauważyć że jest w tym uśmiechu tyle seksowności...
Przyglądając się mojej twarzy odgarnął z niej kosmyk niesfornych po nocy włosów i zawinął za ucho. I  nagle przestał się uśmiechać.
- Musimy porozmawiać. - szepnął - Mamy sobie coś do wyjaśnienia. - znowu zaczął się uśmiechać.
To był inny uśmiech ale równie piękny jak ten poprzedni. Kim tak na prawdę był ten człowiek. Czy wiedziałam o nim coś więcej oprócz tego że jest moim szefem, że jest dobry w tym co robi, że ma psa, i dobrze się ubiera? Czy już wcześniej zauważyłam że jest całkiem przystojny i pociągający?
Powoli podniosłam się i usiadłam na łóżku...


***

Czy bałam się co ma mi do powiedzenia? Raczej nie. Czy wiedziałam co mam mu ja do powiedzenia? Raczej tak.
Nic od niego nie oczekiwałam. Nic nie chciałam. Ale nie miałam mu też co zaoferować. Po prostu przespaliśmy się. Robiliśmy to co robią setki ludzi takich jak my. Problemem było tylko to że on był moim szefem i że za parę godzin mieliśmy wrócić do swoich obowiązków... Czy myślał podobnie?
- Chodzi o to co się wydarzyło... - zaczął nieśmiale. Zawsze był taki pewny siebie. Chyba nie często jednak sypiał z podwładnymi, nie często przeprowadzał takie rozmowy. Czy myślał że może nie pierwszy raz jestem w takiej sytuacji?
- A co się wydarzyło? - postanowiłam go wyręczyć.
- Chyba wczorajszy wieczór wymknął nam się spod kontroli. Widzisz...
- Widzę tylko to co jest. - chyba go trochę zaskoczyłam tą odpowiedzią.
- To znaczy? - zapytał zdziwiony. Chyba bał się usłyszeć odpowiedzi. - Nie powinniśmy chyba do tego dopuścić...
- Do czego? Przecież oboje tego chcieliśmy. - przerwałam mu ale chyba nie tej odpowiedzi oczekiwał, przestał się już tak pięknie uśmiechać. - Zrobiliśmy to co setki ludzi na naszym miejscu tez by zrobiło. Poszliśmy do łóżka bo każdemu już chyba dawno brakowało seksu. Noc się skończyła. Skończył się i temat. Jak dla mnie nie ma o czym rozmawiać.
Popatrzył na mnie podejrzliwie, jakby chciał się doszukać w moich słowach czegoś więcej.
- Nie chciałbym abyś sobie pomyślała że Ci wykorzystałem. -próbował chyba się wytłumaczyć. Trochę mnie wkurzył myśląc że sobie coś będę wyobrażać, dopisywać do tego.
- A może myślisz że to ja wykorzystałam Ciebie? Spodziewasz się pewnie że będę teraz oczekiwać od Ciebie jakiś deklaracji, zmian. - zabrzmiało to trochę za ostro. Ta rozmowa nie okazała się tak łatwa jak myślałam. Odsunął się trochę na łóżku. Usiadł trochę sztywniej.
- Chyba źle mnie zrozumiałaś. Nie to chciałem powiedzieć...
- A ja myślę że tu nie ma o czym rozmawiać. - przerwałam mu z zdecydowanie. - Marcinie, ja naprawdę nic nie oczekuje. I tak samo nie mam ci nic do zaoferowania. Ta noc był cudowna ale nic dla mnie nie znaczyła. Zwyczajnie nie chcę o niej rozmawiać. - starałam się to powiedzieć jak najbardziej jasno. Zaczęła mi na nerwy działać ta rozmowa. Owinęłam się jedną z kołder i wstałam z łóżka. - Musimy się pospieszyć bo o 9 mamy spotkanie z panem Kocmundem.
Zaczęłam zbierać swoje rzeczy po pokoju. Przez chwilę przyglądał mi się uważnie. Jakby nie dotarło do niego to co powiedziała. Zdenerwowałam się nie na żarty.
- Marta, poczekaj... - spróbował mnie zatrzymać, ale już zamknęłam się za drzwiami łazienki.
Spojrzałam w lustro. Nie spodziewałam się kłopotów. Nie po nim. Nie wydawał mi się człowiekiem który oczekiwałby czegoś więcej po takiej nocy. Ubrałam się szybko i otworzyłam drzwi.
Stał przy łóżku w samych bokserkach. Zadziwiające jak wiele może ukryć garnitur. Miał piękne ciało. Przypomniało mi się jak blisko mogłam je oceniać w nocy...
- Marta... - zaczął spokojnie.- Porozmawiajmy.
- Naprawdę przepraszam jeśli ci rozczarowałam. Nie chciałam żebyś oczekiwał czegokolwiek po tej nocy. Mam nadzieje że nie będzie ci to przeszkadzać w naszej współpracy. - powiedziałam może odrobinę za szybko. Chciałam to już skończyć.
- Cholera, tu nie chodzi o mnie. Chodzi mi o Ciebie. - krzyknął. Chyba też miał już dość pogawędki.
-Jeśli chodzi o mnie to naprawdę nie ma sprawy...
- A co z Twoim facetem? - wypalił z siebie.
- Pozwól że to sama sobie załatwię. Znalazłam buty i otworzyłam drzwi na korytarz.
- Przepraszam Marto, nie chciałem... - powiedział mi na odchodne.
- Do niczego Cie nie zmuszałam. Zresztą wydawało mi się że sam chciałeś. Chyba się nie myliłam? - spytałam ze złością i zamknęłam za sobą drzwi zostawiając go wściekłego.

***

Czy los zawsze płata figle? Jak często musimy płacić za swoje błędy? I czy na prawdę ta noc była błędem? Ciężko mi było tak o niej myśleć. Nie żałowałam tego co się stało. Chwil w jego ramionach. Czy teraz miałabym zacząć tego żałować? Czy nie umiał podejść do tego jak do nocy z każdą inną kobietą? Czy tak bardzo będzie mu to przeszkadzać w naszej pracy?
Nauczyłam się że najlepszym lekiem na zapomnienie choć chwile o problemach jest praca. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o tej nocy i wrócić do swoich codziennych zadań.
Biorąc prysznic usłyszałam znajomy dźwięk swojego telefonu. Jeden. Drugi. Nagle woda  okazała się bardziej gorąca. To Daniel pisał. Na pewno. To jego zwykła pora porannych sms-ów. Nie chcę mu nic o tym mówić... Ta noc na prawdę nic dla mnie nie znaczyła. Potrzebowałam seksu, bliskości drugiego człowieka i nadarzyła się chwila słabości.
Wyszłam spod prysznica i znalazłam swój telefon.
Daniel: "Pewnie już wstałaś. :) Ja też zaraz wychodzę do pracy. Mamy dziś sesje zdjęciową dla tej firmy z jogurtami. Miłego dnia życzę. D. Tęsknie za Tobą w łóżku. Wracaj szybko. Kocham Cie"
Uśmiechnęłam się instynktownie myśląc o nim.
Drugi SMS: Marcin: "Spotkajmy się na śniadaniu. Przepraszam. Naprawde źle mnie zrozumiałaś. Zapomnijmy o wszystkim jeśli chcesz."
Zrozumiał?..
Mam nadzieje że wszystko wróci do normy.
Czy jest to możliwe?

***

Czy naprawdę jestem taką suką? Kogo miałoby mi być żal? Tego kogo zdradzam czy tego kogo do zdrady wykorzystałam?
To co czułam schodząc na dół na śniadanie to złość. Siedział tam przy stole z miną człowieka który popełnił najgorszy błąd w życiu. Człowieka który naprawdę żałuje tej nocy.
Chyba żadna kobieta na moim miejscu nie byłaby szczęśliwa. Żadna nie chciałaby zobaczyć w oczach kochanka rozczarowania. Obojętnie czy jest to rozczarowanie do siebie czy do niej...
Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się nieśmiało.
- Witaj Marto - Powiedział tym samym tonem co każdego dnia kiedy się spotykaliśmy tu na śniadaniu albo rano w pracy.
- Cześć - przywitałam się również. - Mamy mało czasu. Bo o 9 będzie tu en facet z agencji.
- Rozumiem że wszystko mamy przygotowane... - spojrzał na mnie tym samym wzrokiem co każdego dnia, wiedział że wszystko mamy zapięte na ostatni guzik i było to raczej retoryczne stwierdzenie.
- Oczywiście. Będą mile zaskoczeni naszym projektem. Sukces mamy gwarantowany.- uśmiechnęłam się bardziej do siebie niż do niego. Uwielbiałam odnosić sukcesy. To dlatego tak lubiłam swoją prace. Zawsze znalazłam w niej wyższą poprzeczkę.
- Z Tobą sukces zawsze jest gwarantowany. - powiedział zwyczajnym tonem z tym swoim cholernie seksownym uśmiechem. Tyle razy słyszałam to zdanie pełne szczerej pochwały ale wtedy mój uśmiech zwyczajnie zgasł. Przyglądałam mu się uważnie i starałam się znaleśc tam jakiś podtekst. Czyżbym zaczęła popadac w paranoje?
- Pewnie że tak. - odpowiedziałam ze służbowym, trochę wymuszonym uśmiechem. Wyczuł w niem ironie?
Jedliśmy w spokoju, starając się rozmawiac o pierdołach pomijając zarazem słowa "łóżko" i "wczorajsza noc".
- Powinniśmy się naprawdę pospieszyc. Zaraz powinni tu byc. - Ponaglałam go dopijając w pośpiechu swoją kawę.
Sięgneliśmy po karty do pokoju w tym samym momencie. Nasze dłonie się spotkały. Cholera. A miało byc w porządku. Spojrzeliśmy to na nie to na siebie. Popatrzył mi w oczy tak jak wczoraj. Tylko nie to pomyślałam. Wczoraj tak bardzo mnie owładneło to spojrzenie że nie pomyślałam o konsekwencjach. A może się ich nie spodziewałam?
- Maju, może jednak skończymy naszą rozmowe? - powiedział
- Dla mnie jest ona skończona. - odparłam szybko. Problemy, problemy, problemy.-Przecież to był tylko seks. Przestań to rozstrzącac do cholery. - tym razem już napewno poczuł złośc.
-Dobry den, jak se mate? - usłyszeliśmy za sobą znajome już głosy naszych klientów. Szybko póścił moją rękę. Mieliśmy choc przez chwile nie wracac do tego tematu.

***

Czy człowiek rodzi się z silną wolą? Czy musi ją w sobie wypracować? Czy to silna wola decyduje o związkach i wierności?
Cały dzień pracowaliśmy. Od klienta do klienta, od spotkania do spotkania. Projekty, kontrakty. Standardowa praca. Wbrew temu co myślałam rano wczorajsza noc w żaden sposób nie odbiła się na naszej pracy. Może nawet bardziej nas zmotywowała do cięższej i skrupulatniejszej pracy. Chyba każde z nas wolało się skupić na swoich obowiązkach żeby przypadkiem nie poruszać tematu wczorajszej słabości.
Wieczorem byliśmy umówienia na kolację z jednym z klientów z którym współpracowaliśmy od kilku miesięcy. Moja znajomość czeskiego pomogła nam zwiększyć ilość zamówień realizowanych dla niego przez naszą firmę. Pan Svoboda miał najwyraźniej słabość do pięknych kobiet i akceptował każdy projekt który mu przedstawiałam bez najmniejszych zastrzeżeń.
Kolacja była w jednej z restauracji której był współwłaścicielem. Pojechaliśmy jednym autem, całą drogę omawiając plan jutrzejszego dnia. Svoboda już na nas czekał w gronie swoich udziałowców.
- Miło was widzieć - przywitała się już z daleka. - Panie Marcinie gratuluje. - zaczął sprawiać problemy już na początku.
- A czego jeśli można wiedzieć? - spytał Marcin z uśmiechem
- Oczywiście że koleżanki Marty. Nie jeden z nas dałyby wiele żeby mieć tak piękną i utalentowaną kobietę u swego boku w firmie. - powiedział rozbawiony naszym zaskoczeniem.
- Nie wątpię. Moja asystentka to prawdziwy skarb. - odparł trochę speszony Marcin.
- Ja na twoim miejscu bałbym się ją puszczać do domu, żeby przypadkiem ten jej narzeczony nie zamknął jej tam i już więcej nie puścił do pracy. Ja na jego miejscu bym tak zrobił Martuś. - powiedział rozbawiony swoim małym żartem Svoboda.
- Pomyśle nad tym. - odparł niezwykle sztucznym tonem Marcin.
Głupio się jednak poczułam. Jak by to były aluzje.
Czy był to normalny scenariusz naszych rozmów z klientami czy wyjątkowo dziś wydawało mi się że wszyscy wyczuwają napięcie między nami.
Reszta wieczoru upłynęła już przy normalnych przy tego typu spotkaniach rozmowach. Wracając do hotelu już nie rozmawialiśmy. Ja próbowałam się skupić na muzyce i widokach pięknej Pragi, on wyraźnie na kierowaniu.

***
Jedna noc... Nic w porównaniu z miesiącami czy rokami. Jedna decyzja... Nic w porównaniu z priorytetami które już kiedyś sobie ustaliliśmy. Jedna chwila i zmienia tak wiele... Efekt motyla...
Zmęczeni niemą drogą powrotną skierowaliśmy się prosto do swoich pokoi. Nikt nie miał z nas ani ochoty ani odwagi zaproponować wspólnego drinka czy kawę jak kiedyś, jak wczoraj...
W windzie zaczęła się we mnie zbierać złość. Nie po to tyle miesięcy walczyłam z jego niechęcią do mnie jako kobiety równej mu w interesach by teraz to wszystko zmarnować.
Czy jedna pochopna decyzja miała zburzyć układ przyjacielskich stosunków jakie mieliśmy do tej pory w pracy? Chociaż stosunki to teraz dwuznaczne słowo jeśli chodzi o nasze kontakty...
Przy drzwiach postanowiłam zareagować. Powiedzieć co myślę i podjąć jakąś decyzję. Może jeśli nie potrafi ze mną już normalnie rozmawiać, pomoże mi chociaż załatwić mi przeniesienie do innego działu. Cholera, znowu będę musiała budować wszystko od początku. Zrobiłam się jeszcze bardziej zła.
- Marcin, poczekaj... - zatrzymałam go przy drzwiach. - Chce Ci o coś poprosić.
- Słucham. -  spojrzał na mnie w końcu. Tym samym wzrokiem co wczoraj w windzie. Nie tym co zawsze służbowym. Nie tym samym co wtedy kiedy żartowaliśmy sobie razem z klientów. Nie tym rozczarowanym czy z poczuciem winy co dziś rano. Bylo w tym wzroku coś więcej... Jakiś błysk który wczoraj skłonił mnie do przerwania jego przeprosin za pocałunek z baru. Który przelał falę tęsknoty za męskim dotykiem. To przez ten wzrok pozwoliłam mu wczoraj zaspokoić mój seksualny głód.
Musiałam się przemóc żeby nie myśleć o wczorajszej nocy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak dobrze mi z nim było wczoraj. Już chyba wiedziałam dlaczego nie żałowałam wczorajszych decyzji. Ale przypomniałam sobie zaraz potem dzisiejszy feralny poranek. Znowu ogarnęła mnie złość.
- Jesteśmy dorośli. Może to co wczoraj zrobiliśmy było głupie i nieodpowiedzialne ale jeszcze głupsze jest to nasze milczenie...
- Wiem, przepraszam...  - przerwał mi.
- Przestań mnie do cholery przepraszać. Może to ja powinnam przeprosić ciebie?- warknęłam zła. Wkurzałam mnie cała ta sytuacja. - Jesteśmy dorośli. Poniosło nas i już za późno na przeprosiny. Chcę po prostu normalnie pracować. Ale rozumiem że ciężko ci się będzie ze mną współpracować, może...
- Marta, to nie o tak. Ja... - zaczął ale tym razem to ja mu przerwałam.
-Mam propozycję. Czeski oddział już prawie przygotowaliśmy. Zostało tylko kilka projektów. Jeśli mi pomożesz szybko się uwiniemy i zamienię się z Zuzą. Ona też zna czeski więc nie będzie problemów...
- Jak zamienisz się z Zuzą? - spytał ze złością w głosie. Chyba nie spodziewał się że mnie wyrzuci? Zarząd by mu na to nie pozwoli, byłam za dobra w tym co robię aby pozwolili mu się mnie pozbyć.
- Skończyłam już wszystkie projekty, trzeba je tylko przedstawić. Markowskiemu nie będzie to przeszkadzać, tym bardziej że znam kilkoro ludzi którzy pomogą mu z tymi hipermarketami. Musisz mi tylko pomóc z tym przeniesieniem, jak wrócimy do Polski.
- Nie pomogę Ci w żadnym przeniesieniu. -wycedził przez zęby. Tego już było za wiele. Jeśli myślał że się mnie tak łatwo mnie zwolni to był w błędzie. Nie po to pracowałam tyle miesięcy żeby teraz przez głupią noc stracić pracę. Nie jestem jedną z tych głupich panienek które przeleciał i się ich pozbył.
- Nie wyrzucisz mnie i sama nie odejdę więc jest to najlepsze rozwiązanie.- nie mogłam już opanować gniewu, ryknęłam. - Rozumiem że jak się ze mną przespałeś to myślisz...
- Skąd ty wiesz co ja myślę jak mi nie pozwalasz dojść do słowa. Nie pozwolę ci odejść do Markowskiego. - on też już był wkurzony.
- To będziesz musiał mnie znosić! - syknęłam z gniewem
- I wcale mi to nie przeszkadza do cholery! - zdziwiła mnie tym. To już była awantura. Był wzburzony, ja zresztą tez. Ktoś kto to widział miał niezłe przedstawienie.
Zbliżył się do mnie i dotknął mojego policzka
- Nawet odwrotnie. Bardzo mi to odpowiada. - powiedział już spokojnie - Możesz to uznać za molestowanie ale zamierzam Ci to udowodnić. - to mówiąc zaczął mnie całować...
 

***
Czy zdrada zabija czystość związków? Czy można się uzależnić od zbrodni? I czy w samej zbrodni można odnaleść coś czystego?
Nie sprzeciwiałam się kiedy mnie pocałował, bo byłam zdziwiona jego reakcją.  Tego na pewno się nie spodziewałam jak zaczynałam tą rozmowę...  Nie sprzeciwiałam się kiedy całując przyciskał mnie do siebie, bo nie byłam pewna czy też tego chcę... Nie sprzeciwiałam się kiedy wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, bo zajęta byłam zdejmowaniem z niego koszuli...
Początkowo gdzieś we mnie tlił się jeszcze głos "co ja najlepszego znowu robię, jutro będzie tak samo" ale potem nie mogłam się już skoncentrować na niczym innym oprócz jego ciała. Całował mnie z jeszcze większą pasją jak wczoraj. Bardziej władczo, jakby rzeczywiście chciał mi coś udowodnić... Nie zaprzeczam, oddawałam mu to z nawiązką...
Nie chciałam, nie potrafiłam jemu odmówić. Wyjść z tego pokoju i położyć kres tej opery mydlanej z naszym udziałem. Ale nie zrobiłam tego... Nie potrafiłam sobie odmówić JEGO...
Kochaliśmy się w ciszy, bez słów pieszczot jakby świadomi że właśnie otworzyliśmy nowe drzwi naszej znajomości. Byliśmy tej nocy zachłanni siebie. Wiedzieliśmy że z nadejściem ranka nic więcej nie będziemy mogli sobie zaoferować...

***

Czy dotyk może boleć? Zdecydowanie... Szczególnie ten upragniony... Do bólu...
Tej nocy czułam na swoim ciele jego dłonie wszędzie. Jakbyśmy chcieli się nauczyć, zapamiętać każdy fragment swojego ciała. Nikt nic nie mówił. Słowa były zbędne. Liczyły się tylko nasze ciała.
Obudziło mnie słońce wpadające przez otwarte okno. Jeszcze spał. Jego twarz była spokojna, ale zarazem tak władcza... Tyle razy każdego dnia na niego patrzyłam ale nigdy nie widziałam go tak na prawdę. Było w nim coś wyjątkowego... Coś złego i pięknego zarazem.
Czemu akurat on? Jeszcze wczoraj myślałam że to dlatego że potrzebowałam seksu, czułości, pieszczoty... Dziś sama już nie wiem czy to rzeczywiście to. Jak mam uzasadnić dzisiejszą noc?
Przecież nic nie muszę nic uzasadniać! Zaczynam głupieć. Po prostu robię to na co mam ochotę jak zawsze. A że pierwszy raz zdradzam D? Przecież on z tymi swoimi modeleczkami wcale nie jest lepszy.
Przynajmniej miałam przyjemną noc.
Idąc do łazienki jeszcze raz spojrzałam jak słodko i spokojnie śpi. Można by powiedzieć że to nie ten sam człowiek z którym pracuje każdego dnia.
Odkręciłam kurek i pozwoliłam by chłodna woda spłynęła jeszcze rozpalonej jego pocałunkami skórze. Moje ciało reagowało na niego wyjątkowo czule. Mało który facet był w stanie rozpalić w nim taki ogień. Jeszcze teraz czułam jego dotyk.
Tylko D tak jeszcze potrafił. Może dlatego jeszcze z nim byłam... Dla tego co umiał zrobić z moim ciałem.
Poczułam zimne powietrze wpadające przez otwarte drzwi kabiny. Zanim zdążyłam się odwrócić był już w środku.
- Stęskniłem się za Tobą. - powiedział zaspanym jeszcze głosem.
- Już zdarzyłeś? - odpowiedziałam z uśmiechem. Znowu nie mogłam oderwać oczu od jego umięśnionej torsu.
- Myślałem że mi znowu uciekłaś... - stal tak blisko mnie. Wziął moją rękę i położył sobie na piersi. Drugą przyłożył sobie do ust.
- To cie zaskoczyłam, prawda?
- Zaskoczyłaś i to miło...- jego usta już były moimi...

***
"Medal zawsze ma dwie strony" mawiała moja babcia. Miłość też je ma. A czy wierność? Czy jest możliwe aby każdy interpretował ją inaczej? Czy można ją inaczej interpretować?
Za godzinę mam się spotkać z Simonom. Simona to nasza specjalistka od reklamy medialnej. Planuje, wymyśla, realizuje i pilnuje naszej reklamy w telewizji, gazetach i bilbordach.
Simona ma męża i dwójkę dzieci. Ciężko pracuje osiem godzin by potem na skrzydłach biec do ukochanej rodzinki.
Czy ja też bym tak potrafiła? Być wierną żoną, Kochającą matką i Oddaną kochanką?
Na teraz najlepiej wychodzi mi rola kochanki. Chociaż to właściwie ja mam kochanka.
Układ okazuje się idealny. Zadziwiająco idealny. Ukochany narzeczony i kochanek szef. Czy jestem kochanką wykorzystywaną przez szefa?
Raczej to ja wykorzystuję jego. Chociaż ciężko mi znaleźć element wykorzystywania. Robimy po prostu to co nam obojgu odpowiada. Jak długo jeszcze?
Wczoraj wieczorem, kiedy leżeliśmy w łóżku w jego wielkim pustym mieszkaniu, w jedną z tych coraz częściejszych nocy kiedy mój super narzeczony był w podróży służbowej Marcin powiedział:
- Ciekawe jakby to było gdybyśmy naprawdę byli razem?
- Co? - odparłam zdziwiona
- Czy potrafiłabyś być mi wierna?
- Mogłabym zadać teraz takie samo pytanie. - opowiedziałam z uśmiechem.
- Wiesz, czasem mam wrażenie że zachowujemy się po części jak para. Razem śpimy, jemy, pracujemy, robimy zakupy... Co nas może różnić od innych par?
Zdziwiła mnie ta rozmowa. Skąd u niego takie pytania? Po co się nad tym zastanawiać? Jeśli cokolwiek zmienimy w naszych relacjach, to juz nie będzie ta magia, którą mamy tu i teraz.
- Różni nas tylko to że ja mam narzeczonego. Taki mały szczegół. - czy przypadkiem nie za dużo tego sarkazmu w moim głosie, pomyślałam.
- Masz rację, tylko to - opowiedział dziwnym głosem.
- Marcin, wydawało mi się że co do tej kwestii jesteśmy zgodni... - zaczęłam ale mi przerwał
- Jesteśmy. Tak tylko gdybałem. Przecież jestem facetem idealnym, kto by takiego chciał. - powiedział z uśmiechem i zaczął mnie całować.
Czy jednak był to ten sam zawadiacki uśmiech co zawsze? Może tylko mi się wydawało że błysnął mi w nim jakiś dziwny blask.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz