sobota, 16 stycznia 2010

oczy cz.1

Otworzyła powoli oczy. Dźwięk budzika coraz bardziej przeszywał jej głowę. Sen odszedł brutalnie zatrzaskując za sobą drzwi nocy i pozostawił ją samą na polu walki jakim jest dzień.
Znowu nie pamiętała o czym śniła. A wie, że śniła. Najlepszym dowodem jest na to pustka jaką odczuwa, kiedy filmy wyświetlane w niej nocą, bez skrupułów wyrwane zostają przez świt. Chciałaby pamiętać choćby ich tytuły. Sama napisałaby potem scenariusz i odegrała je śniąc na jawie. A często to robiła. Nawet nie musiała zamykać oczu. Wyłączała po prostu wszystkie zmysły i tworzyła sobie swoją próżnię. Bańkę w której toczyło się jej drugie życie. Takie jakie sobie wymarzyła. Zawsze zadziwiał ją tylko fakt, że tam też cierpiała. Chyba po prostu nie wierzyła, że można żyć bez bólu. Bo cierpienie to najważniejsze co człowieka kształtuje. Jest jego drugim ja, cieniem który idzie z Tobą przez całe życie. A w zależności jak ustawisz się do swojego słońca, którym jest los, wtedy ten cień jest większy lub mniejszy.
Dlatego pełna wiary w cierpienie kroczyła z nim przez życie. I to prawdziwe i to wykreowane przez siebie. Czasem tylko zapominała które to które...
Spojrzała na puste miejsce obok. Dotknęła dłonią poduszki na której nie odcisnął nikt śladu głowy w nocy. Ona była tak samo samotna jak ta biedna poduszka stworzona by ktoś na niej spał. Pozostawiona sama sobie, była bezpłciowa, niepotrzebna, niezauważalna. Bo kto zwróciłby uwagę na poduszkę, gdy na niej nie sypia?
Obie pozostawione same sobie leżały samotnie w wielkim „małżeńskim”, jak mawiał sprzedawce w sklepie meblowym, łóżku.
Pora wstawać, pomyślała. Z niechęciom odgarnęła kołdrę i szybko wyślizgła się z łózka. Prysznic, makijaż, garderoba, kawa i do pracy. Ten codzienny rytuał był jak program komputerowy, który jej wgrano. Dzięki niemu mogła jakoś pozornie normalnie funkcjonować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz