poniedziałek, 18 stycznia 2010

oczy cz.2

Starła łzę z policzka. Wzięła głęboki oddech i kilka razy zamrugała mokrymi jeszcze rzęsami. Ten krótki trzepot utuszowanych rzęs rozgonił obraz, który sprytnie namalowały jej myśli przed chwilą.
Spojrzała przez okno za okno. Śnieg stopniał. Zbliżała się wiosna. Ponoć najpiękniejsza pora roku.
Ile to już czasu minęło? Sporo. Prawie cała zima. Jeden kwartał, jedna pora roku. Czas skacze ostatnio fazami, wydaje się że ciągnie się w nieskończoność, a gdy patrzysz w kalendarzu zauważasz spore zmiany.
Jak długo można o kimś pamiętać? Jak można zapomnieć czyjąś twarz, spojrzenie, gest? Nie wiedziała. Sama jeszcze się z tym nie uporała. W takie dni jak ten, gdy nie umiała zamknąć swojego umysłu zbyt szczelnie, odwiedzały ją wspomnienia. A wtedy o łzy nie trudno.
Łzy, łzy. Pewnie wygląda jak siedem nieszczęść. Szybko pobiegła do lustra. Rzeczywiście, tusz spłynął chaotycznymi strużkami aż do brody. Jak zawsze. Nigdy nie potrafiła płakać jak aktorki. Nie nauczyła się też tego przez te wszystkie miesiące, mimo morza wylanych łez. Tyle ich już popłynęło, że chwilami bała się że wyrzeźbią jej twarz jak woda drążąca skałę. Jej policzki stałyby się obrazem jej bólu.
Sprawnie poprawiła makijaż i powoli zbierała się do wyjścia. Zamykając za sobą drzwi, pomyślała o niewypitej kawie samotnie stygnącej na stole.

2 komentarze:

  1. Chyba się zadomowię, bo mi się tu podoba. Do wypęku :D
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. odbieram to jako komplement, bo ja już jestem Twoją fanką...
    :)))

    OdpowiedzUsuń