sobota, 6 lutego 2010

okna życia

Przeczytałam dziś rano bulwersujący artykuł na onecie:
http://portalwiedzy.onet.pl/4869,25297,1597305,1,czasopisma.html

Zaczęło się niewinnie. Od okna życia, dawnego kołowrotka. Początkowo pomyślałam że takie okno może być całkiem dobrym pomysłem. Lepiej przecież oddać dziecko do "przytułku" niż porzucić na ulicy. Nie żebym była za oddawaniem dzieci. Broń Boże. Nie, nie, nie. Ale tyle się naoglądałam w młodzieńczych latach, pracując w pogotowiach opiekuńczych, dzieci zostawionych na pastwę losu na ulicach, w lasach, że uważam że zawsze to odrobinę choć ludzkie. Nie skazywać bezbronnego na śmierć.
Przeczytałam artykuł uważnie, szczegółowo, w skupieniu. I szlag mnie trafił!!! Jak można!!!
Nie rozumiem, nie rozumiałam, NIE ZROZUMIEM!!! Jak nazwać istotę, która do bezbronnego małego człowieczka podchodzi jak do rzeczy. Kim są te "osoby"? Jak nieludzkim trzeba być skazując małe niemowlę na śmierć głodową dla pieniędzy? Jak można handlować ludźmi?  Jak bezdusznym trzeba być żeby postępować w ten sposób?
Ciężko mi się żyje na tym świecie, ze świadomością jak źli i zdeprawowani są ludzie. Ciężko mi się żyje ze świadomością że tak niewiele mogę zrobić...

W czasach liceum pracowałam w kółku charytatywnym. Na początku było pomaganie młodszym kolegą z podstawówki, potem odwiedzanie i zakupy dla starszych opuszczonych ludzi. Z czasem pokochałam tą pracę i zaangażowałam się czynniej.
Objęliśmy pomocą miejski szpital dla dzieci. Przez parę miesięcy zdążyliśmy zaprzyjaźnić się z personelem, któremu choć czasem przeszkadzaliśmy plątając się pod nogami, to jednak pomagaliśmy na swój sposób urozmaicając życie pacjentom.
Ja zajmowałam się onkologiom dziecięcą. Straszne miejsce...
Kiedyś zaprzyjaźniony ordynator wezwał nas na zwykły oddział dziecięcy. Poprosił o pomoc. Pokazał nam trzy i pół letniego chłopca, który nie potrafił chodzić, jeść sam nie mówiąc o załatwianiu potrzeb do mocnika. Chłopiec nie mówił. Był odosobniony w swoim świecie. Nie ma się mu co dziwić, bo świat który zaoferowali mu rodzice nie należał do najpiękniejszych.
Od lekarzy dowiedziałyśmy się że chłopca w ataku padaczki znalazła sąsiadka, która zaniepokojona nieustannym płaczem dziecka wezwała policję. Z raportu policji wynikało że matka zostawiła go na tydzień z dwoma bananami i kawałkiem chleba. Ślad po matce zaginął. Ponoć nie był to pierwszy raz...
Z badań lekarskich dowiedziałyśmy się, że chłopiec z powodu zaniedbania do końca życia będzie opóźniony w rozwoju. Przez matkę... Ojca ponoć od dawna nie było...
Zakochałyśmy się w tym chłopcu. Małej niewinnej istocie, która nie dostała od losu nic oprócz cierpienia.
Chłopiec na początku był wylękniony. Z czasem jednak zyskałyśmy jego zaufanie. Kiedy już pozwolił zebrać się na ręce, łapał się człowieka kurczowo i nie chciał puścić. Spędzałyśmy z nim całe dnie. Czasem jak pozwoliły pielęgniarki i noce.
Kiedyś pojawiła się w szpitalu matka. Po rozmowie z policją okazało się, że była w szpitalu, nieprzytomna z powodu alkoholowego przepicia.
Przyszło z dwoma reklamówkami. Myślałyśmy że przyniosła rzeczy dla Maciusia. Okazało się że lekarze i policja nie pozwoliły na odebranie dziecka ze szpitala. Maciuś miał zostać w szpitalu do wyjaśnienia sprawy w sądzie. Kobieta miała być oskarżona o zaniedbanie.
Matka wpadła w szał. Krzyczała, że to jej dziecko i nikt go jej nie odbierze. Że ona go urodziła i może go wychowywać jak chce. Żeby jej dać pieniądze to kupi mu jedzenie.
W szale złapała dziecko za rączki i wbiła mu paznokcie głęboko w skórę, do krwi. Maciuś dostał znowu ataku padaczki. Do końca życia nie zapomnę widoku kobiety, człowieka, który nazywał się matką i zrobił coś takiego swojemu dziecku.
Matkę aresztowano. Nie wiem czy dzięki znajomością ordynatora czy polskiemu prawu odebrano jej Maciusia. Umieszczono go w domu dziecka dla niepełnosprawnych. Ma tam zostać do końca życia.

Czemu winne było to dziecko. Co każe ludziom być takimi bestiami? Jak można?
Zawsze płaczę gdy o tym myślę. Jak bezwzględny jest świat, jak bezduszni są ludzie.
W takich chwilach dziękuję Bogu za swoją matkę. Dzielną, cudowną kobietę, która wychowała mnie i mojego brata w tak wielkiej miłości. Może nie zawsze było idealnie, ale to dzięki niej jestem taka jaka jestem.
Każdego dnia uczę się tego świata...
Każdego dnia nienawidzę go coraz bardziej...
Każdego dnia dziękuję za to co miałam i mam...
Każdego dnia mam wyrzuty sumienia że mam tak wiele...

10 komentarzy:

  1. historia wstrząsająca,ale proszę nie pisz, że nienawidzisz świata,

    proszę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Holdenie,
    nienawidzę za takich ludzi, ale kocham za takich jak moja mama... Ciężko mi się pogodzić z tą złą stroną...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak było jak świat światem.Na każdego porządnego człowieka przypadają cztery kanalie, ważne żeby umieć rozróżnić. Ty mówisz o początku życia, a ja dużo mogłabym powiedzieć o jego końcu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czarny Pieprz,
    pracowałam w hospicjum, więc po części (tylko po części) coś o tym końcu wiem. Nie przekładam początku nad końcem. Dziś jednak o tych dzieciach. Wiem że tak było i będzie. Niestety...
    Czasem nie wiem co gorsze: to że umierają w taki sposób istoty które życia nie zaznały czy ludzie, którym pisany taki koniec... To takie smutne...

    OdpowiedzUsuń
  5. Żadne nie jest gorsze - oba są złe. To ludzkie. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  6. niestety właśnie tej ludzkości się wstydzę... :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo poruszający post, sama nie mam pojęcia czy takie okna są wiekszym złem czy pożytkiem. Z jednej strony to ta lepsze alternatywa dla niechcianego dziecka, a z drugiej zachęta do lekkomyslności i braku odpowiedzialnosci za wlasne dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Svarta,
    całkowicie się z Tobą zgadzam.
    Niestety tak już jest, że często ci co pragną dziecka nie mają, a ci co je mają nie umieją docenić tego cudu.
    Często też niektórzy nie traktują dzieci jak istoty ludzkie.
    Świat jest nieidealny. Ale nie pozwala nam to na obojętność...
    Pozdrawiam i witam :)))))

    OdpowiedzUsuń