wtorek, 9 lutego 2010

patriotycznie...

Choć się czasem nie chcę przyznać, tęsknię za Polską.
Za całym tym wyjątkowym klimatem i atmosferom, nawet za tymi naszymi "śmieciami" i bałaganem.
A że (na dzień dzisiejszy) nie mam zamiaru wracać do kraju mego ojczystego, postanowiłam przemycić trochę kraju za granicę.
Zabawne, kiedyś przemycało się do Polski, teraz z Polski, tylko że legalnie. Chociaż takie nie legalne ciekawsze było. Z posmakiem adrenaliny.
Mam na szczęście to szczęście że Polska daleko nie jest więc często zdarza mi się na szybkie zakupy dojechać.
Np. wczoraj.
Pognałam to moje 350 kilometrów do Bielska-Białej i na szybko uzupełniłam swoje zaopatrzenie w książki. Od wczoraj mam nowych 2689 stron do przeczytania. No może o jakieś 120-130 mniej, bo jak mi sieć padła to przez chwilę zdążyłam dziś tam przeczytać.
Więc głód literacki na chwilę zaspokojony.
Potem pognałam kupić telefon nowy bo ten mój to strajkował i nie chciał działać. Jak go do doktora oddałam i do sanatorium na 2 tygodnie posłałam to teraz wielce obrażony się zacina. Do adopcji więc oddaję cholerę. Może u innych będzie mu lepiej, jak się mu u mnie nie podoba. Chyba nie lubił Polaków... Nie wiem... Już mam w każdym razie nowy i co ważne W POLSKIEJ WERSJI JĘZYKOWEJ, więc już nie muszę się domyślać co znaczy to czy to i mamie mogę wysłać że SIĘ i ŻE i CHCĘ i ŚNIEG i wszystkie inne znaki polskie użyć.
Odwiedziłam też kilka sklepików i kupiłam jakieś nowe ciuszki. Tu u nas niby wszystko jest ale 2-4 x droższe i później niż w Polsce. Wszyscy zawsze w zachwyt wpadają że mam to takie piękne i takie tanie i takie modne i takie piękne i .... Co niektórzy rękę dadzą sobie uciąć że Polska jest teraz ojczyzną mody i nawet takie Chłupki to dla niech miejsce w stylu Paryż czy Mediolan.

Ale to czego mi najbardziej brakuje to oczywiście polskie jedzenie. Nasze polskie ruskie pierogi, placek po węgiersku, bigos, chleb... Obłęd!
W życiu bym nie przypuszczała że człowiekowi tak może chleba brakować polskiego.
Gotować się nauczyłam ale piec nie umiem NIC. Kupiłam więc 5 bochenków chleb polskiego i 4 już w zamrażalce czekają na swoją kolej.

Emigracja zmusiła nas to kreatywniejszego życia. Może i kuchnia czeska, słowacka, francuska, chińska, tajwańska, włoska jest ok, ale polska to THE BEST.
Trzeba było albo się nauczyć gotować albo potrzeć w telewizji tylko na nasze narodowe przysmaki.
Człowiekowi do głowy nie przyszło jak można tęsknić za zsiadłym mlekiem, mielonką, paprykarzem, pasztetem prochowickim....

Ale zaczęłam pisać bo pochawlić się postanowiłam że się nauczyłam ŻUR polski robić!!!
Dlatego dziś niebo w gębie było i OCH i ACHY jakie to dobre.
Polski żur z polską kiełbasą z polskim chlebem. Pychota!!!
Dziś cała taka polska jestem. Zmykam polską telewizję pooglądać czytając polską książkę przegryzając polskimi pieguskami polski sok!!!!
A potem mi się Polska przyśnie...

14 komentarzy:

  1. Wiesz, jak kiedyś sobie byłam w Szwecji... i jak już miałam wracać, to sobie ogórkowej zażyczyłam. takiej polskiej;) To była najlepsza zupa jaką w życiu jadłam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ..niech Ci się śni piękna i bliska....:):)...ja chyba bym nie umiała żyć gdzie indziej....

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkam poza Polska juz 25 lat i przyznam, ze nigdy nie odczuwalam takiej tesknoty, o jakiej piszesz. Praktycznie moge tutaj kupic wszystko co polskie, tylko musialabym jechac do polskiej dzielnicy, w sumie na upartego zaden problem. Ale nie mam potrzeby. Chleby sa przepyszne we wloskich, greckich, francuskich piekarniach, a ja uwielbiam chleb indyjski i afganski:))
    Nie potrafilabym zyc z taka tesknota, musialabym wrocic.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie miałam krzyczeć, że stolicą Polski jest Mediolan :D
    Chlebek, oj tak, nigdzie nie ma tak dobrego jak u nas. Najpyszniejsze są okrągłe, mocno wypieczone takie, które się składają z samych przylepek w kółko :)
    I ogórki kiszone!

    OdpowiedzUsuń
  5. bo to Polska właśnie

    budzi tęsknot najwięcej

    OdpowiedzUsuń
  6. Nivejka,
    ogórkowa... mniammm. Chyba już wiem co będzie dziś na obiad :)))
    Maju,
    jak kiedyś też myślałam że tylko w Polsce mogę żyć. Ale życie zaskoczyło, a człowiek to taka istota że może się przystosować do otoczenia. Choć częściowo... :)
    Stardust,
    U nas nie ma Polskich dzielnic. ;)
    Może tęsknię tak dlatego że ja jedzenie kocham tak bardzo... Do Polski wracać nie chcę, dlatego przemycam sobie te moje słabości w postaci podstawowych składników. Najbardziej chyba tęsknie jak głodna jestem ;))))
    Magneta,
    Chelb słowacki i czeski jest z kminem którego ja nie znoszę. Ale są tacy co się nim zachycają ;)))
    Holdenie,
    tęskni się, oj tęskni. Ale nie za wszystkim... Na szczęście. Choć mieszkając w Polsce nie jeden raz narzekałam... No cóż, człowiek szybko zmienia zdanie... Ale na szczęście potrafi się też jakoś zaadoptować. :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. :)) A po słowacku nie da się czytać?

    OdpowiedzUsuń
  8. Czarny(w)Pieprz,
    się da i się czyta. Ale dla mnie to nie to samo...
    :)
    Szczególnie polskich pisarzy czyta się inaczej niż w oryginale :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystkie ksiazki czyta sie w oryginale lepiej niz tlumaczenia:)
    Masz racje, przez moment zapomnialo mi sie, ze Ty tam faktycznie nie masz polskich dzielnic:(( Ogorkowa to ulubiona zupa mojego Potomka, Boziu ile ja sie tych ogorow natarlam:)) Nareszcie nauczlam go i teraz sobie sam gotuje. Ja tez lubie, ale bez przesady;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie o tym mówię. Ciężko się czyta polskie po obcemu. Trochę wtedy to traci na wadze. Ja i ogórkową i żurek i zalewajkę i szczawiową. Wszystko czego tu nie ma.
    Ale żeby było sprawiedliwie to uwielbiam czesko-słowacką čosnekačke - zupę czosnkową z serem, szynką i grzankami. Rewaelacja... :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko potrafię zrozumieć :) z jedzeniem itp :) ale to, żeby Polska Mediolanem była lub Paryżem??!!! Az taki to zaścianek jest? :) tego nie wiedziałam....

    OdpowiedzUsuń
  12. To zapraszam do Słowackich sklepów. Oprócz zannych marek wsystkie inne sklepy posiadają asortyment z metką na której jak byk napisane MADE IN POLAND. ;)
    Nawet w wietnamskich sklepikach typu TEXTIL większość z Polski. Tylko z rocznym (przynajmniej) opóźnieniem :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. chleb, tak. ale i w Polsce chleb chlebowi nie równy. te rozdmuchane bladawce, które sprzedają w marketach są absolutnie niejadalne! na szczęście mam w pobliżu niesamowitą piekarnię:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Lelevina,
    przecież ja o prawdziwym chlebie a nie o marnych substytutach... takim wiejskim, chrupiącym... ;)))

    OdpowiedzUsuń