czwartek, 18 lutego 2010

herna bary

Czechy i Słowacja to kraje hazardu. Nie byłam w Las Vegas, ale starczy mi widok kasyna co rusz na każdej prawie ulicy w każdym (bez wyjątku mieście). W Herna Barach, bo tak raczą się nazywać te przybytki rozpusty, można grać i wygrywać od 18 lat. Większość z nich połączona jest z barem/pubem i zawsze w każdy wieczór pełno tu ludzi.
To co ciekawe jest w tych krajach że tu się pije strasznie dużo piwa.
Kiedyś ja głupia myślałam, że Polska to stolica piwa.
Każdy więc dzień, bez różnicy czy to poniedziałek, piątek czy niedziela wszyscy spotykają się na piwku. Z tego co pamiętam, to w Polsce chodzi się czasem do koleżanki na wódeczkę, kawkę, herbatkę. Tu rzadko kiedy ktoś zaprosi Cię do domu. Miejsce spotkań to takie puby i bary. No i oczywiście herna bary. Dlatego często można spotkać panie emerytki (tu nie ma moherów!) ja popijają sobie piwko.

Ale miałam o tych hernach.
Mój kolega ze swoim kolegą wybrali się razu pewnego do herna. Hazard ich nie kręci ale piwko owszem, więc usadowili się grzeczni i zamówili. A że piwo moczopędne każdy wie, więc kolega mój, nazwijmy go P. postanowił odwiedzić ustronne miejsce gdzie i król piechotą chodzi. Korzystając z chwili kolega kolegi P. postanowił zamówić kolejne piwa.
Kolega P. po zwiedzeniu toalety zmierzał właśnie do stolika ale przechodząc korytarzem zauważył dziwną rzecz. Mianowicie dwóch facetów leżących na ziemi. Może w barze nie jest to jakaś niecodzienna rzecz, w końcu piwo swoje robi, ale dziwne ich pozy były. Ręce założone nad głowa mieli bowiem.
Kolega P. szybko w głowie prześwietlił swoje niechlubne skutki picia dużej ilości piwa i stwierdził że jeśli posunąłby się do leżenia na ziemi w barze to tylko pod sporą ilością alkoholu a po sporej ilości alkoholu na pewno nie byłby w stanie rąk zapleść nad głową.
Poczuł więc że coś jest dziwnego  w całej tej sytuacji. Wyjrzał z korytarza prowadzącego do toalet troszkę bardziej i zobaczył parę, tnz. dziewczę ok.25 lat i jej chyba chłopaka ok.29 lat, choć i może 30, nie był pewien, co też na ziemi w podobnej pozycji jako ci poprzedni.
Teraz to był pewien, że coś jest nie tak. Piwo na Słowacji aż tak silne nie jest żeby o godzinie 19 powalić z nóg pół baru.
Wychylił się jeszcze bardziej i zobaczył kolegę swego w podobnej pozycji ale gratis do zestawu chłopa co stoi przy barze i mierzy z pistoletu do barmanki. Sam fakt że on jeden z klientów stoi a reszta leży zrzucał podejrzenia na niego, jako tego co całe zamieszanie sprowokował, a tym bardziej przedmiot, który trzymał w dłoniach.

Kolega P. filmów wiele oglądał. Wiedział nie raz co takie cacko zrobić może oraz to jak kończą tacy goście jak on sam, którzy to chcą być bohaterami. Stwierdziwszy że kunk-fu nie zna (bardziej już samo fu) ani sprytu Bonda zrobił chyba najrozsądniejszą rzecz jaka mu do głowy przyszła, czyli wycofał się do toalety.
Wyciągnął telefon komórkowy, dziękując opatrzności (bo w Boga nie wierzył, choć dziś żałował) za ten to wynalazek.
Wykręcił numer policji i zadzwonił.
Przedstawił się szybko i powiedział że właśnie w Herna Barze XXX przy ulicy XXX ktoś okrada z pistoletem kasę. Znaczy się że napad jest.
Pani operatorka zapytała szybko czy rabuś jeden czy może ich więcej i czy jeszcze tam jest.
Kolega P. zgodnie z prawdą powiedział, że jak ostatnio go widział to był tylko jeden ale teraz nie wie bo się schował.
Pani operatorka sympatyczna była, spytała czy ktoś ucierpiał fizycznie i gdzie się kolega P. ukrył.
P. nie chciał grać bohatera, wolał też uprzedzić gdzie go albo zwłok jego w sytuacji najgorszej (bo na filmach to różnie bywało) mają szukać. Że w kiblu siedzi, na kiblu dokładniej.
- Jak na kiblu? Dlaczego na kiblu?
- Bo się boję, tom się posrał. Przyślecie tu kogoś czy nie?! - się kolega P. zdenerwował.

Oczywiście zanim przyjechała policja, rabuś (był sam) uciekł z 2 tysiącami euro i ślad po nim zaginął. Kolega P. wrócił z komisariatu do domu późno, dostał kazanie o późnych powrotach z piwka od żony i nie piwa ale wódkę sobie dziabnął.
Kiedy mi to dziś opowiadał dumny był z siebie jak paw. Stwierdził, że może ze strachu się i posrał ale chociaż policję wezwał jako pierwszy. Coś tam swojego zrobił.
Ale na piwo szybko nie pójdzie. Szczególnie do tego baru.
-Bo wiesz, ja dopiero jak policja dojechała zauważyłem że tam papieru toaletowego nie mieli... - zdradził.

4 komentarze:

  1. :)))) No i proszę - hazard i alkohol bardzo niebezpieczne być potrafią:) Koledze się nie dziwię, że na kibelku wylądował, należy mu się pochwała za trzeźwość umysłu - policję wezwał i na kibelek zdążył usiąść.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za niewinność się zawsze obrywa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ja się mu też nie dziwię...
    :))))
    bohaterem został nie dobrowolnie... powinni mu w nagrodę zapas papieru darować... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No skoro papieru brak, to też bym nie poszła! To gorsze niż napady!! :P

    OdpowiedzUsuń